Epilog
Wieczorne słońce wlało się przez witrynę, rozświetlając rzędy zakurzonych półek, buteleczek i kamieni poukładanych w staroświeckich gablotkach. W powietrzu unosił się lekki zapach ziół, który już dawno wsiąkł w stare drewno. Sklep stał cicho, jakby drzemał. Na ladzie, pod szklaną kopułką, leżał jeden niewielki kamień księżycowy — ostatni z serii, której już nie dało się odtworzyć. Obok niego stara księga z zapisanymi imionami klientów. Wśród nich: Aleks, Mila. Drzwi sklepowe poruszyły się delikatnie pod wpływem przeciągu, jakby same z siebie, bez czyjejkolwiek ręki. Mały dzwoneczek przy framudze cicho zadźwięczał. Ale nikt nie wszedł. Sklep czekał, cierpliwie, tak jak robił to zawsze. Bo pech i szczęście przychodzą falami, a talizmany i rytuały potrzebne są ludziom, dopóki wierzą, że mogą coś zmienić. I zawsze ktoś wracał. Minęło kilka miesięcy. Aleks i Mila mieszkali już razem, w niedużym, jasnym mieszkaniu na skraju miasta. Na parapecie stała niewielka roślina w doniczce, a tuż ...