Szkatułka rodu

 Rozdział 26

Mila spojrzała na Aleksa, jakby ważyła słowa. W końcu odezwała się cicho, niemal konspiracyjnym tonem:


— Pamiętasz, jak wspominałam, że też kiedyś potrzebowałam pomocy? Że nie zawsze miałam szczęście?


Aleks skinął głową.


— To nie był zwykły pech, Aleks. W mojej rodzinie od dawna ciąży coś w rodzaju… klątwy. W każdej generacji jedna osoba dziedziczy jej ciężar. Zwykle to ktoś, kto najmocniej czuje się związany z naszym sklepem.


Przesunęła palcami po srebrnym pierścieniu, który wciąż miała na dłoni.


— Ja byłam tą osobą. Wiesz, jak to wyglądało? Gdy byłam dzieckiem, gubiłam rzeczy, które wydawały się nie do zgubienia. Przypadkowe przedmioty wokół mnie psuły się, bez powodu. Zdarzały się drobne wypadki… Tak długo, aż nauczyłam się kontrolować to, co mnie otacza.


— Kontrolować? — Aleks zmarszczył brwi.

— Sklep, talizmany, rytuały… To nie są tylko drobne, magiczne sztuczki. One powstały właśnie po to, żeby trzymać klątwę w ryzach. Kiedy przyszło mi dziedziczyć ten sklep, nie miałam wyboru. Musiałam nauczyć się żyć z tym.


Aleks przyglądał się Mili uważnie.


— I teraz ta klątwa... ona w jakiś sposób dotyczy też mnie?


Mila uśmiechnęła się słabo.



— To bardziej skomplikowane. Twoje życie przypadkowo splątało się z moim losem, Aleksie. W pewnym sensie... kiedy próbowałam ci pomóc, uruchomiłam coś, co teraz musimy dokończyć.


Aleks poczuł nieprzyjemny dreszcz na karku.


— A co z tą szkatułką? — zapytał, wskazując na otwartą szkatułkę Rodu.

Mila westchnęła.


— To ostatni element układanki. Jeśli te przedmioty są poruszone bez zgody właściciela… klątwa może się uwolnić. Ale może też zostać złamana.


— Więc mamy wybór? — Aleks zapytał powoli.


Mila spojrzała mu w oczy.


— Tak. Ale to będzie wymagało od nas obojga

 odwagi.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Stacja widmo

Ucieczka

Prawie randka