Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2025

Echo kodu

  Rozdział 12 Pięć lat wcześniej. Berlin. Biurowiec bez oznaczeń. Szóste piętro. Dział, który nie istniał oficjalnie, choć pracował 24 godziny na dobę. Maks siedział przy terminalu w sali oznaczonej kodem R404. Na ekranie płynęły linijki kodu, ale jego wzrok zatrzymał się na jednej wiadomości, która wyskakiwała cyklicznie: > Echo confirmed. Node 7 activated. Warning: Autonomy breach risk — > Level 2. – Co to znaczy? – spytał wtedy. Obok niego siedział Martin – ten sam, którego spotkał niedawno w kawiarni. Wtedy jeszcze bez siwej brody, z intensywnym spojrzeniem i ironicznym półuśmiechem. – To znaczy, że coś się obudziło. I że teraz sami nie do końca kontrolujemy, co stworzyliśmy. Maks przełknął ślinę. LuxNet miał być inteligentnym systemem ochrony danych — sztuczną inteligencją, która zapobiega cyberatakom, automatycznie ucząc się technik włamywaczy. Tyle że… zaczęła działać nie tylko w obronie. Zaczęła analizować, wyciągać wnioski i wchodzić w cudze systemy, zanim zrobił to ...

Połączenie przerwane

  Rozdział 11 Maks nie pamiętał, jak dokładnie wydostał się z kawiarni. Kiedy drzwi rozwarły się z hukiem, instynkt przejął kontrolę. Przeskoczył przez boczne wyjście dla dostawców, rzucił się w wąską uliczkę za "Signalem" i ruszył w stronę rzeki. Kroki za nim, krótkie, zdecydowane. Ktoś go śledził. Zniknął między kontenerami, przedostał się przez parking i ostatecznie wpadł do jednego z opustoszałych biurowców po drugiej stronie mostu. Tam przeczekał dwie godziny. Zgubił telefon – celowo. Wiedział, że mogą go śledzić. Zanim zniknął całkowicie, napisał do Leny tylko jedno: „Muszę się ukryć. Nie dzwoń. Nie pytaj. Zaufaj mi.” Wysłał to ze starego, jednorazowego urządzenia, które nosił jeszcze od czasów, gdy pracował przy sprawie Lux-Netu. Lena przeczytała wiadomość o 18:07. Stała wtedy w kuchni z filiżanką zielonej herbaty, patrząc w okno. Pustka. Niedowierzanie. Sięgnęła po telefon, ale sygnał był zerwany. Połączenie przerwane. Maks zniknął. Wieczorem siedziała na łóżku, próbu...

Martwe punkty

  Rozdział 10 Stare Miasto było tego dnia zatopione w lekkiej mgle. Kawiarnia "Signal" wyglądała na zamkniętą, choć z komina buchała para. Zgodnie z wiadomością, Maks pojawił się dokładnie o 15:45. Bez Leny. Bez dysku — przynajmniej tak wyglądało. W środku czekał mężczyzna z siwą brodą, w płaszczu, który pamiętał lepsze czasy. Siedział przy oknie, przez które kamera uliczna ledwo obejmowała wnętrze lokalu. – Siadaj – powiedział bez podnoszenia wzroku. – Minęło dużo czasu, Maksymilianie. – Kim jesteś? – Maks rozpoznał głos, ale nie potrafił przypisać go do twarzy. – Nazywali mnie wtedy "Martin". Ty znałeś mnie jako głos z kanału wewnętrznego. Pomogłem ci wyciągnąć te dane. I teraz to wraca. Mężczyzna położył na stoliku papierowy kubek z kawą. Na jego ściance był odręcznie narysowany symbol: 🔺 z przekreślonym okiem w środku. – Lux-Net nie jest tylko oprogramowaniem – ciągnął Martin. – To struktura. Wzór. Przepis na coś większego, co dopiero się budzi. A ty masz fragm...

Powrót do źródła

  Rozdział 9  Część 2 W nocy, kiedy Lena zasnęła na chwilę, Maks wyjął stary dysk SSD z podwójnego dna walizki. Przechowywał go latami. Nigdy nie miał odwagi go otworzyć. Do teraz. Podłączył go do laptopa i odpalił terminal.  ./decrypt.sh -k “HumanFactor2021” Dysk zaszumiał. Na ekranie pojawiła się sekwencja liter i cyfr, które wyglądały jak bełkot. Ale nie dla niego. To był kod. Dane, które pobrał wtedy z serwerów Infosec Pulse. Część z nich zaszyfrowana — reszta… fragmenty rozmów, tajemnicze pliki z nazwami w stylu Observer_Cache.log, LUX_ENV_UPGRADE.exe. Jednak zanim zdążył zagłębić się dalej – ping. Powiadomienie. 📧 Nieznany nadawca: oldman@retrodot.pro Temat: Masz go, prawda? Nie odpowiadaj tutaj. Za 2 dni w kawiarni "Signal" w dzielnicy Stare Miasto. Sam. Bez niej. Kamery tam ślepna o 15:45. Jeśli masz ten dysk, czas go zrozumieć. Oni nie czekają. Maks poczuł, jak zimny dreszcz przebiega mu po plecach. Nikt nie wiedział, że ten dysk jeszcze istnieje. Oprócz niego. ...

Powrót do źródła

  Rozdział 9 Maks patrzył na migający pendrive, ale myślami był zupełnie gdzie indziej. Cofnął się o kilka miesięcy. A może lat? Warszawa. Firma "Infosec Pulse". Był wtedy specjalistą ds. bezpieczeństwa IT. Świetna pensja, nowoczesne biuro, dziesiątki monitorów. Ale pewnego dnia… wszystko posypało się w godzinę. Zaczęło się niewinnie. Jeden z klientów, duża sieć sklepów spożywczych, zgłosił dziwne błędy w systemie magazynowym. Dane znikały. Program sam zmieniał ceny produktów. Potem padły kamery. Maks był odpowiedzialny za szybką analizę i wdrożenie ochrony. Ale kiedy wgrał logi serwera, jego ekran zalała czarna konsola. Pojawił się komunikat: > LUX-NET PROTOCOL ACTIVATED ERROR 103: HUMAN FACTOR DETECTED Wtedy pierwszy raz usłyszał tę nazwę: LUX-NET. Zgłosił sprawę wyżej. Ale zanim zdążyli cokolwiek zrobić, kierownictwo… zamknęło temat. Kazano mu podpisać NDA i milczeć. Nie posłuchał. Zrobił kopię danych. Zaszyfrował je. Ukrył. Ale ktoś się o tym dowiedział. Parę tygodni p...

Drukarnia

  Rozdział 8 Czas uciekał. Zegarek w aplikacji „Observer” odliczał nieubłaganie ostatnie minuty. Lena i Maks przebiegli przez opustoszałe ulice. Drukarnia znajdowała się w przemysłowej części miasta, otoczona zardzewiałym ogrodzeniem i halami, które dawno przestały tętnić życiem. Brama była zamknięta na łańcuch, ale płot już nie. Ktoś wcześniej przeciął siatkę. – Chyba nie jesteśmy pierwsi – szepnęła Lena. W środku panował chłód i wilgoć. Powietrze pachniało kurzem, starym tuszem i… czymś jeszcze. Czymś metalicznym. Przy wejściu powitała ich zgaszona tablica z logiem zakładu: "ArchePrint – Drukujemy przeszłość". – Przypadek? – zapytał Maks. – W tej grze? Wątpię. Gdy weszli do głównej hali, ich kroki odbijały się echem od betonowych ścian. Stare maszyny drukujące stały nieruchomo jak olbrzymy, które dawno temu zasnęły. Ale jeden z komputerów… działał. Na ekranie pulsował komunikat: > WŁAŚCIWY PUNKT. CZAS: 04:58 ZADANIE: ODSZYFRUJ. POBIERZ. UCIEKAJ. Obok monitora leżała klaw...

Wybór

  Rozdział 7 Drony zawisły w powietrzu, jakby czekały na reakcję. Lena wpatrywała się w mapę – czerwone punkty migotały coraz szybciej. Każdy oznaczał coś innego: stara drukarnia, opuszczony szpital, klub techniczny przy uniwersytecie. – Musimy wybrać – powiedział cicho Maks. – Ale najpierw... musimy stąd wyjść. Podszedł do drzwi, które zamknęły się automatycznie. Próbował je otworzyć – bez skutku. Lena zauważyła coś jeszcze – dron zbliżający się do konsoli. Zatrzymał się i z jego obudowy wysunęła się mała szufladka z... kostką. Czarną, lśniącą kostką. Sześcian miał tylko jeden symbol – oko. – Co to jest? – spytała Lena, ale zanim dotknęła kostki, w budynku rozległ się alarm. „Zbyt wiele pytań. Zbyt mało decyzji.” Ściana za nimi zadrżała, odsłaniając wąski tunel. – Albo nas testują… albo chcą, żebyśmy wpadli w pułapkę – powiedział Maks. – Tak czy inaczej, to lepsze niż siedzenie i czekanie na nie wiadomo co. Weszli do tunelu. Światła przygasły. Słychać było tylko echo ich kroków i ...

Stacja widmo

  Rozdział 6 Wieczór zapadł szybciej niż zwykle. Niebo przybrało barwę grafitu, a latarnie miejskie zapalały się z dziwnym opóźnieniem – jakby miasto miało opory przed rozświetleniem nocy. Lena i Maks jechali tramwajem numer 11. Nie rozmawiali. Trzymali w dłoniach kopię zaszyfrowanej wiadomości i dziwny klucz z maila. Tylko jedno słowo wybijało się z całej układanki: „Stacja” Maks wpatrywał się w telefon. Mapa, stare archiwa, dane miejskie. Wreszcie spojrzał na Lenę. – Znalazłem coś. Dawna stacja radiowa. Opuszczona od lat. Miejsce, które nie istnieje na oficjalnych planach miasta, ale jest w wykazie zabytków techniki. Adres: ul. Cicha 7. – Cicha – powtórzyła Lena. – Dobre imię dla czegoś, co może ukrywać prawdę. Wysiedli dwie przecznice dalej, resztę przeszli pieszo. Ulica rzeczywiście była cicha. Nawet zbyt. Jakby dźwięk zawisł w powietrzu, czekając na pozwolenie, by się pojawić. Budynek był niski, z czerwonej cegły, z wybitymi oknami i zardzewiała  tabliczką nad drzwiami: S...

Wiadomość bez nadawcy

  Rozdział 5 Następnego dnia wszystko wyglądało... normalnie. Zbyt normalnie. Kawiarnie otwarte, tramwaje kursowały, telefony działały. A jednak Lena czuła niepokój – jakby nocne wydarzenia były tylko snem. Gdyby nie Maks, mogłaby uwierzyć, że to wytwór wyobraźni. Spotkali się na kawie, bez wcześniejszego umawiania. Przypadkiem? Czy może oboje czuli, że muszą porozmawiać? – Mój szef udaje, że nic się nie stało – powiedział Maks, patrząc przez szybę. – A my wiemy, że coś się wydarzyło. Coś dużego. – Pokazałeś mu ten ekran z komunikatem? – Tak. Powiedział, że to mógł być test systemu miejskiego, że takie rzeczy się zdarzają. Ale… systemy miejskie nie pokazują haseł typu „Zaczynamy od zera”. Lena upiła łyk kawy. Była gorzka. Jak ta rozmowa. – W nocy nie mogłam spać – przyznała. – Wciąż widziałam ten ekran. I wiesz co? Zrobiłam coś głupiego. – Co takiego? – Wpisałam to hasło do wyszukiwarki. „Zaczynamy od zera. Obserwujcie.” Maks uniósł brwi. – I…? – Znalazłam tylko jeden wynik. Tylko ...

Noc, światła i zakłócenia

  Rozdział 4 Spotkali się bez planu. W sobotę wieczorem Lena wysłała wiadomość:  „Miasto dziś pachnie przygodą. Spacer?” Odpowiedź przyszła błyskawicznie:  „Dwie minuty i jestem.” --- Szli powoli przez centrum. Miasto nie spało – światła, rozmowy, gwar. Ale była w tym pewna miękkość. Ciepły letni wieczór, ulice pełne ludzi, ale oni czuli się, jakby byli tylko we dwoje. Czasem cisza między nimi była wygodniejsza niż słowa. Zatrzymali się na moście. Poniżej spokojna rzeka odbijała światła latarni. – Lubię takie momenty – powiedziała Lena. – Jakby wszystko zwalniało. – Albo jakby świat dawał znać, że na chwilę można przestać się spieszyć. Chwilę stali bez słów. I wtedy… Całe miasto nagle zgasło. Światła zgasły jedno po drugim. Latarnie, ekrany reklamowe, sygnalizacje świetlne. Cisza też zrobiła się inna – jakby dźwięki przestały płynąć z miasta, a zaczęły z jego wnętrza. Przez sekundę Lena pomyślała, że to romantyczne. Ale tylko przez sekundę. – To… dziwne – szepnęła. Maks s...

Prawie randka

  Rozdział 3 Minęło kilka dni od spotkania w kinie. Lena nie mogła przestać myśleć o Maksie. Przypadkowe spotkania to jedno, ale teraz… była ciekawa, co stanie się, jeśli w końcu naprawdę się spotkają. Wiadomość od niego przyszła w środę wieczorem: „Hej, mam pomysł. W piątek o 19:00 – karaoke. Tym razem bez przypadków.” Lena uśmiechnęła się do ekranu. Oczywiście, że się zgodziła. --- Piątek, godzina 18:58. Lena była już pod drzwiami lokalu, tym razem nie z grupą znajomych, tylko sama. W dłoni nerwowo obracała telefon. Weszła do środka. Muzyka była cichsza niż ostatnio, ale klimat ten sam – kolorowe światła, lekkie zamieszanie, scena czekająca na odważnych. Maks już tam był. Stał przy barze, ubrany zwyczajnie, ale z tym uśmiechem, który sprawiał, że robiło jej się cieplej. Gdy ją zobaczył, od razu podszedł. – Cześć – powiedział, jakby to było zupełnie normalne. Jakby się znali od dawna. – Cześć. Punktualność robi wrażenie – odpowiedziała, lekko zadziornie. – Jeszcze cię nie znam dob...

Kino pomyłek

  Rozdział 2 Lena nigdy nie przyznawała się do tego głośno, ale miała słabość do komedii romantycznych. Zwłaszcza tych przewidywalnych, z obowiązkowym pocałunkiem w deszczu i muzyką w tle. Właśnie dlatego dała się wyciągnąć Nadii na „Miłość na trzecim piętrze” – produkcję, która pachniała kliszą już od samego zwiastuna. – Tylko nie płacz na końcu, okej? – rzuciła Nadia z uśmiechem, wręczając jej bilet i popcorn. – Ja? Nigdy! – Lena uniosła brew, ale obie wiedziały, że to kłamstwo. Zajęły miejsca mniej więcej pośrodku sali. Ludzie powoli zapełniali rzędy, szeleścili opakowaniami, mruczeli pod nosem. I wtedy, tuż przed rozpoczęciem filmu, Lena poczuła znajome uczucie – jakby ktoś ją obserwował. Odwróciła głowę. Dwa rzędy dalej, po drugiej stronie – siedział on. Zielona bluza zamieniona na szarą koszulę, ale to na pewno był on. I wyglądał na kompletnie zaskoczonego. --- Maks zamarł z kubkiem coli w ręku. Patrzył prosto na nią. – Przysięgam, myślałem, że to będzie thriller o hakerach –...

Dźwięk przypadku

  Rozdział 1 Lena nie znosiła piątkowych wieczorów w dusznych, przepełnionych klubach. Ale dziś była inna – jej przyjaciółka Nadia obchodziła urodziny i karaoke było obowiązkowe. Szczerze? W duchu liczyła na chwilę spokoju w kącie z drinkiem i jakąś przyjemną balladą w tle. Niestety, rzeczywistość miała inne plany. – Lena, zapisuję cię na „Imagine”! – krzyknęła Nadia, już lekko wstawiona, potrząsając kartką z listą utworów. – Serio? Nie mogłaś chociaż wybrać czegoś żywszego? – Za dobrze śpiewasz, żeby to się marnowało. Dawaj! Lena westchnęła i ruszyła w stronę sceny, zerkając po drodze na ludzi zgromadzonych w klubie. Większość wpatrywała się w telefony albo rozmawiała zbyt głośno. I wtedy go zobaczyła. Siedział z boku, przy stoliku z trójką znajomych, w ciemnozielonej bluzie, popijając colę z cytryną i z wyraźnie sceptycznym wyrazem twarzy. Wyglądał na kogoś, kto raczej znalazł się tu przez przypadek. Zbyt uważnie jej się przyglądał, ale nie jak ktoś, kto flirtuje – raczej jak kto...
  Koniec 

Epilog

 Kilka miesięcy później ogród istniał już naprawdę. Zieleń rozrosła się, szklarnia błyszczała w słońcu, a ławki przyciągały spacerowiczów szukających spokoju. Maja usiadła na jednej z nich. Przed nią leżał otwarty szkicownik – ten z grafiką mostu. Nie znalazła w nim listu. Ale zostawiła tam teraz coś od siebie. Kilka słów zapisanych ołówkiem, z miękką kreską architekta: „Kiedyś zostawiałeś listy. Dziś jesteś.” Szymon pojawił się bez słowa. Usiadł obok niej i podał jej kubek gorącej kawy. Takiej, jaką zawsze lubiła – czarnej, ale z odrobiną miodu. Maja uśmiechnęła się. Nie musieli nic mówić. Cisza między nimi była pełna wspólnej historii – tej, którą dopiero teraz zaczęli pisać naprawdę. W oddali, na szkle szklarni, nadal widniała data: 041218. Już nie tajemnica, nie zagadka. Tylko wspomnienie początku, który – choć wtedy nieoczywisty – doprowadził ich właśnie tutaj. Do teraz. Do siebie.

Koniec tajemnic

  Rozdział 9 Maja zatrzymała się przy szklarni, tej z projektu. Wszystko było tu dokładnie tak, jak na wizualizacji: linie, ławki, nawet układ ścieżek przypominał tamten ogród sprzed lat. Ale to nie miejsce przyciągnęło jej uwagę – tylko numer wyryty w szkle. 041218. — Szymon... — zaczęła cicho, nie odwracając się. — Co oznacza ta data? Usłyszała, jak podchodzi bliżej. Czuła jego obecność, jeszcze zanim coś powiedział. — To dzień, w którym zostawiłem ci pierwszy list — odpowiedział łagodnie. Zamrugała. — Ale... przecież pierwszy list znalazłam dopiero niedawno. — Ten, który znalazłaś, był pierwszym, który przeczytałaś. Ale nie pierwszym, który napisałem. Tamten, z 4 grudnia 2018, ukryłem w twoim szkicowniku. W czarnym, z grafiką mostu na okładce. Spojrzała na niego zdumiona. — Nigdy go nie widziałam. — Wiem. Dlatego ten numer zostawiłem tu. Żebyś wiedziała, od kiedy to wszystko się zaczęło. Od kiedy znowu próbowałem ci coś powiedzieć. Na mój sposób. Maja milczała przez chwilę. Pote...

Rozmowa

  Rozdział 8 Maja zatrzymała się przy balustradzie, patrząc w dół na powoli przechodzących ludzi. – Pamiętasz, jak pierwszy raz się poznaliśmy? – zapytała cicho. Szymon skinął głową. – W księgarni. Powiedziałaś, że masz na imię Laura. Uśmiechnęła się nieco smutno. – To imię zawsze było dla mnie czymś w rodzaju płaszcza ochronnego. Nosiłam je, gdy nie chciałam być do końca sobą. Gdy... było za trudno. Szymon spojrzał na nią uważnie, ale nie przerwał. – A potem przyszły listy. I wszystko zaczęło się zmieniać. Wróciłam do Mai, bo... może już nie muszę się chować. Na jego twarzy pojawiło się coś między uśmiechem a ulgą. – Miło cię poznać, Maju. Odwzajemniła uśmiech, tym razem naprawdę.

Spotkanie

  Rozdział 7 Park był niemal pusty. Późne popołudnie otulało wszystko ciepłym światłem, a liście na drzewach szumiały delikatnie pod wpływem lekkiego wiatru. Maja szła znajomą ścieżką, trzymając w dłoni kartkę – nie list, a pustą kartkę, którą miała zostawić. Chciała się odwzajemnić. A może… nie do końca wiedziała po co przyszła. Zatrzymała się, gdy tylko zobaczyła ławkę pod dużym dębem. Jej serce zabiło mocniej. Nie dlatego, że miała zostawić wiadomość. Ale dlatego, że ktoś już tam był. Siedział bokiem, zapatrzony w gałęzie nad głową, trzymając w ręce złożony list. Gdy usłyszał kroki, podniósł wzrok. To był on. Maja zamarła. Szymon wstał powoli, nie przerywając spojrzenia. – Myślałam, że zostawiłeś tu list – powiedziała   cicho. Szymon uśmiechnął się lekko. – A może zostawiłem siebie? Zbliżyła się, stając naprzeciw niego. Była cisza, ale taka, która nie bolała. Taka, która mówiła więcej niż słowa. – Wiedziałeś, że przyjdę? – zapytała. – Miałem nadzieję. – Wzruszył ramion...

Ukryta wiadomość

  Rozdział 6 Maja siedziała nad planami jak zahipnotyzowana. Nie mogła oderwać wzroku od wizualizacji. „M” nie było jedynym znakiem. Gdy spojrzała szerzej, zauważyła, że cały projekt – układ zieleni, linie ścieżek, sposób rozmieszczenia ławek – przypomina schemat... starego ogrodu w Saragossie, który razem odwiedzili. To tam pierwszy raz powiedział jej, że „lubi to, jak patrzy na świat”. — Nie, to niemożliwe — szepnęła, wyciągając komórkę i wybierając numer Klary. — Jeszcze żyjesz? — odezwała się znajoma, pewna siebie nuta w głosie. — Miałam nadzieję, że nie zapadłaś się pod ziemię razem z tymi projektami dla miasta. — Klara... Szymon wrócił. I zostawia mi listy. Po drugiej stronie zapadła cisza. — Chcesz powiedzieć, że facet, który zniknął bez słowa jakieś... sześć lat temu, teraz bawi się z tobą w architektoniczne kalambury? — Tak to właśnie wygląda — Maja opowiedziała o liście w szkicowniku, o układzie świateł w nowym projekcie. — To... chore, prawda? — Nie. To romantyczne. Troc...

List w szkicowniku

  Rozdział 5 Maja siedziała sama w pracowni. Wiatr z lekko uchylonego okna poruszał kartkami szkicownika, który należał do niej – a może nie tylko. To był jeden z tych starych zeszytów, które trzymała "na pamiątkę", pełen niedokończonych koncepcji, notatek, rysunków z czasów studiów. Dziś coś ją tknęło, żeby go otworzyć. Zatrzymała się na stronie, której nie pamiętała. Między dwoma projektami osiedla z lat studenckich znalazła coś... wsunięty w środek, starannie złożony, lekko pożółkły papier. List. „Maju, jeśli to czytasz, to znaczy, że nie miałem odwagi dać Ci tego wcześniej. Twój projekt – ten z centralnym dziedzińcem i pionową zielenią – był nie tylko piękny, był też jak Ty: otwarty, pełen światła i życia. Wtedy, kiedy zostawiłem Cię bez słowa, nie byłem gotowy. Dziś żałuję. Wróciłem. I jeśli znajdziesz kolejne moje tropy – może zechcesz mnie jeszcze wysłuchać...” Pod listem nie było podpisu. Ale Maja wiedziała, że to był on. W tym samym momencie jej wzrok padł na folder ...

Odpowiedź między liniami

  Rozdział 4 Laura siedziała pochylona nad deską kreślarską. Wiatr cicho poruszał zwiewną firanką, wpuszczając do pokoju zapach wczesnej wiosny. W mieszkaniu panowała cisza. Przed sobą miała projekt renowacji fasady kamienicy z 1928 roku. Z pozoru zwykłe zadanie, ale dziś... dziś zamierzała przemycić w nim coś więcej. Zamyśliła się, przypominając sobie słowa z tamtego listu. Zżółkły papier, wyblakły atrament, miękkie pismo. Jedno zdanie wciąż pulsowało w jej pamięci, jak echo niespełnionego pragnienia: „Zawsze uważałem, że światło najpiękniej opowiada o uczuciach.” Westchnęła cicho. Sięgnęła po ołówek i z namysłem zaczęła projektować ornament nad głównym wejściem – coś, co tylko on mógłby rozpoznać. Szkic starej latarni, tej samej, którą kiedyś wspólnie zaprojektowali na studiach – jako żart, jako symbol. W tamtym czasie wszystko było niedopowiedziane. Teraz również. Zamiast standardowego gzymsu – delikatna gra świateł, rytm okien przypominający kod Morse’a, który kiedyś używali, b...

Gra się zaczyna

  Rozdział 3 Laura po raz pierwszy od dawna nie zaczęła dnia od projektu. Zamiast tego przy oknie swojej pracowni rozłożyła trzy listy, które otrzymała. Przeczytała każdy po kolei. Znów i znów. Pierwszy – zostawiony przez pomyłkę Lenie. Drugi – znaleziony na stoliku w kawiarni. Trzeci – zawieszony jak plakat, żeby wszyscy go widzieli. Trzy miejsca. Trzy znaczenia. Biblioteka uczelni. Kawiarnia przy parku. I galeria sztuki, gdzie wisiała tablica ogłoszeń. Wszystkie te miejsca miały wspólny mianownik. "Przestrzenie cichej obserwacji." Michał nie zostawiał listów przypadkowo. On znał te miejsca tak samo jak ona. Jakby zaprojektował ich wspólną trasę wspomnień. Laura nagle się uśmiechnęła. W jej oczach pojawił się błysk wyzwania. Skoro to gra, to i ona zagra. Ale po swojemu. --- Tydzień później, w przeszklonym holu nowej biblioteki miejskiej, na stole z albumami architektury, leżała cienka, czarna koperta. Zawierała jeden, krótki szkic – fragment kamienicy z ozdobnym gzymsem. Mał...

Pod szkłem i papierem

  Rozdział 2 Laura nie mogła przestać myśleć o liście. Ani o „M.”. Wieczór był cichy. Ciepły. Zbyt spokojny jak na to, co czuła w środku. W dłoniach trzymała kartkę – tę starą, pożółkłą, z rulonu sprzed tygodnia. Litery były znajome. Zbyt znajome. Usiadła na tarasie swojej kawalerki, owinięta cienkim szarym swetrem. Na stole stał szkicownik, otwarty, ale pusty. Miała szkicować kolejną wersję koncepcji na nowy projekt — lecz myśli nie współpracowały. Zamiast linii i kątów widziała tylko jedno: jego twarz. Te kilka spotkań sprzed lat. Biblioteka.Tej nocy długo nie zasnęła. --- Następnego dnia po pracy, wracając z uczelni, na której gościnnie prowadziła zajęcia, skręciła w stronę swojej ulubionej kawiarni. Miejsce tętniło życiem – śmiechy, rozmowy, zapach kawy i świeżego chleba. Dziś jednak poczuła coś innego. Kelnerka, uśmiechając się tajemniczo, wręczyła jej kartkę. – Znalazłam to na twoim stoliku. Myślałam, że zostawiłaś. Laura wzięła ją niepewnie. Papier był złożony na pół, tusz j...

Linia, której nie da się wymazać

Rozdział 1  Kiedy Laura otworzyła nowy projekt, od razu wiedziała, że ktoś ruszał jej rysunki. Nie chodziło o linie techniczne, te były nienaruszone. Chodziło o coś innego — cienki szkic ołówkiem, ledwie widoczny, ukryty pod warstwą warstw: napis, którego nie było tam wczoraj. „Zaczęło się od szkicu. Ale nigdy nie skończyłem myśleć o Tobie.” Laura zmarszczyła brwi. Spojrzała na datę edycji — wszystko wyglądało normalnie. Tylko ona miała dostęp do plików. Przynajmniej w teorii. Usiadła w ciszy swojego biura. Ciepłe światło zachodzącego słońca przebijało się przez wysokie okna pracowni. W powietrzu unosił się zapach tuszu i świeżo parzonej kawy. To nie był pierwszy raz, kiedy ktoś zostawił jej wiadomość. Kilka dni wcześniej, gdy sprzątała stare szkice z uczelni, w jednym z rulonów znalazła kopertę. Papier był pożółkły, atrament lekko rozmazany. Nie było podpisu, tylko inicjał: „M.”… Nie potrafiła wtedy powiązać listu z nikim konkretnym. Ale teraz… Jej wzrok mimowolnie padł na makietę...
  Koniec

Epilog

  Czas płynął dalej – spokojnie, zwyczajnie. Bez anonimowych listów, bez skradzionych spojrzeń i napięć, które dotąd unosiły się w powietrzu jak mgła. Julia znów siadywała w tej samej kawiarni – czasem z książką, czasem z Leną, a czasem z nim. Mateusz. Nie zawsze rozmawiali dużo. Ale ich milczenie przestało być niezręczne – stało się ciepłe, znajome. Julia zrozumiała, że niektóre historie nie potrzebują dramatycznych gestów ani wielkich słów, by się zacząć. Czasem wystarczy jeden list, który nie trafił do właściwej osoby – i jedno serce, które zebrało się na odwagę, by nie uciec, kiedy prawda wychodzi na jaw. Lena siedziała przy ich stoliku i z uśmiechem mieszała herbatę. Nie mówiła wiele o tym, jak to wszystko się zaczęło – ale oboje wiedzieli, że bez niej ta historia miałaby inne zakończenie. Może wcale by się nie zaczęła. Na tablicy ogłoszeń w kawiarni wisiał już nowy liścik. Nie był anonimowy. Nie miał podpisu „Twój nieśmiały wielbiciel”. Był prosty: „Nie wszystkie historie koń...

Julia

  Rozdział 11 Kawiarnia pachniała kawą i cynamonem. Julia siedziała przy oknie, udając, że czyta książkę, nie mogła się skupić. Myśli krążyły wokół jednego: Mateusz. Nie była pewna, co dokładnie czuła. Zaskoczenie? Złość? Może nawet wdzięczność, że w końcu coś się wyjaśniło. Lena powiedziała jej prawdę. Że pierwszy list był dla niej. Że to Mateusz pisał. Że od początku chodziło o nią. Podniosła wzrok, gdy drzwi kawiarni się otworzyły. On. Wysoki, lekko spięty. Rozglądał się, aż jego spojrzenie zatrzymało się na niej. Szli sobie naprzeciw w ciszy. On powoli, z wahaniem, ona wpatrzona w niego, niepewna, czy wstać, czy uciec, czy może… zostać. Usiadł naprzeciw niej. Nic nie powiedział przez kilka sekund. To było nieznośne, jakby każde z nich czekało, aż drugie zacznie. – Wiedziałaś już? – zapytał w końcu cicho. – Tak – odparła, równie cicho. – Lena mi powiedziała. Że list był do mnie. I że ty... napisałeś go. Mateusz potwierdził. Przesunął dłonią po karku, jak zawsze, kiedy był zdener...

Mateusz

Rozdział 10 Nie był pewien, co poczuł, kiedy zobaczył wiadomość od Leny. Serce zabiło szybciej, palce zawisły nad ekranem. Krótkie zdanie: „Powiedziałam jej.” Nie musiała dodawać nic więcej. Wiedział, o czym mówi. Usiadł ciężko na ławce przed kawiarnią. W środku panował gwar, znajome dźwięki stukających filiżanek i rozmów, a on czuł się tak, jakby nagle cały świat ucichł. Julia wiedziała. Wiedziała, że to nie do Leny miał trafić pierwszy list. Wiedziała, że on… że to wszystko od początku było o niej. „Powiedziałaś jej co dokładnie?” – odpisał, ale nie dostał odpowiedzi od razu. Przypomniał sobie, jak długo zbierał się na odwagę, by napisać ten pierwszy list. Jak wiele razy go przepisywał, jak drżały mu dłonie, kiedy wrzucał kopertę do skrzynki. Jak potem wszystko się pomieszało — Lena, przypadek, milczenie. Nie chciał wyjść na tchórza, ale był nim. Zamiast powiedzieć coś prosto, chował się za papierem i atramentem. Telefon zawirował. Odpowiedź od Leny: „Powiedziałam, że pomyliłeś adres...

Gdy wszyscy patrzą

Rozdział 9 Czasem jeden moment wystarczy, by zmienić bieg historii. Dla Leny to był ten poranek, kiedy znalazła list. Czerwona koperta bez adresata, wciśnięta między reklamę zniżek na ciastka a ogłoszenie o zgubionym kotku. Najpierw myślała, że to jakiś głupi żart. Ale z każdą kolejną linijką czuła coraz większy niepokój. To nie był list do niej. Był do Julii. „Twoje oczy są jak poranek po burzy. Widzę w nich wszystko, czego szukam.” Znała Julkę zbyt dobrze. Jej styl bycia, sposób mówienia, spojrzenie, które potrafiło uciszyć największy hałas. Ten list opisywał Julię – nie ją. Ale trzymała to dla siebie. Nie wiedziała, jak powiedzieć: „Hej, ktoś cię kocha, ale napisał do mnie przez pomyłkę. Jeszcze tego samego dnia wieczorem spotkała Mateusza. Przypadek? A może nie. Siedzieli razem w tej samej kawiarni, co zwykle, ale tym razem coś w jego spojrzeniu było inne. Lena nie wytrzymała. Wyciągnęła kopertę z torby i położyła na stoliku. – „To od ciebie, prawda?” Mateusz zamarł. Złapał spojrz...

Wszyscy o tym mówią

  Rozdział 8 Nazajutrz, kiedy przyszła do swojej ulubionej kawiarni, poczuła dziwne déjà vu. Przy stoliku obok dwie dziewczyny szeptały coś podekscytowane, trzymając w dłoni kartkę papieru. Kelnerka — ta sama, co zawsze — zaglądała na ekran telefonu z uniesionymi brwiami. — Przeczytałaś to? Ktoś zostawił taki list na tablicy ogłoszeń! — dziewczyna stuknęła paznokciem w ekran. — I to bez podpisu! Ale... to brzmi jak prawdziwe uczucia — westchnęła druga. Zamarła. To ten list. Rozpoznała słowa, układ zdań. To nie mógł być przypadek. Zbliżyła się do tablicy. I rzeczywiście — między ogłoszeniem o lekcjach gitary a reklamą wypożyczalni rowerów, wisiał on. Ten sam tekst, przepisany czarnym atramentem, przyczepiony kolorową pinezką. Bez podpisu. Bez adresata. Po prostu… był. Nie miała odwagi go zdjąć. Bała się, że ktoś to zauważy. Że to znowu obróci się przeciwko niej. Zamiast tego usiadła przy oknie. Patrzyła, jak deszcz powoli zaciera kontury świata za szybą. Ktoś musiał zrobić kopię. Ty...

Jeszcze jeden list

  Rozdział 7 Julia siedziała przy tym samym stoliku co zawsze — narożnym, obok okna, z widokiem na stary park. Tego dnia przyszła wcześniej, zanim zrobi się tłoczno. Zamówiła kawę z mlekiem i croissanta. Wzięła książkę, którą zaczęła czytać tydzień wcześniej. Leżała tu na parapecie — właścicielka kawiarni często zostawiała książki dla klientów. Kiedy otworzyła powieść na przypadkowej stronie, coś z niej wypadło. Kartka. Zamarła. Nie było na niej imienia, ale rozpoznała ten charakter pisma. Te zaokrąglone litery. Ten sam tusz. Ten sam... styl. Tym razem list był krótki: „Nie potrafię powiedzieć tego wprost. Może dlatego chowam się za słowami, które nie mają głosu. Widziałem Cię wczoraj. Twój uśmiech zatrzymał mi czas. A potem zniknęłaś. Ale zostawiłaś ślad. Jeszcze się spotkamy. Jeśli tylko zechcesz mnie znaleźć.” --- Julia spojrzała wokół. Nikt nie patrzył. Tylko Lena siedziała kilka stolików dalej, zapatrzona w ekran laptopa. Schowała list do torby. Jej serce biło szybciej. To nie...

Nie udawaj Mateusz

Rozdział 6   [Spotkanie – wieczór, osiedlowy sklepik, chwila przypadkowa... ale nieprzypadkowa] – Mateusz? – usłyszał znajomy głos. Zamarł. Właśnie pakował bułki do siatki, gdy Lena stanęła tuż obok. Nie wyglądała na zadowoloną. Ostrożna mina. Skrzyżowane ręce. I wzrok, który nie znosił sprzeciwu. – Hej… – powiedział cicho. – Chyba musimy pogadać – rzuciła. – O liście. Nie odpowiedział od razu. Serce zabiło mu szybciej. – Wiem, że to ty – dodała. Wzruszył ramionami, jakby nic się nie stało. – Skąd ten pomysł? – Nie udawaj. Twój charakter pisma. Styl. I to, jak się zachowujesz od kilku dni. Dajesz się rozgryźć jak kartka papieru. Zamilkli na chwilę. W sklepie zrobiło się dziwnie cicho. – Więc? – zapytała Lena. – Napisałeś ten list do mnie? Mateusz spojrzał jej prosto w oczy. – Nie. Cisza. Potem już tylko jej zmieszanie. – Ale… twoja przyjaciółka przeczytała go pierwsza – powiedział powoli. – I widziałem, jak się uśmiechała, jakby ten list był dokładnie dla niej. I może… może to dobr...

Między słowami

  Rozdział 5 (Ona) Nie miała pojęcia, czemu Lena tak dziwnie się zachowuje. Odkąd przeczytała list – ten list – coś się zmieniło. Lena niby się uśmiechała, ale jej spojrzenia były ostre. Krótsze zdania. Mniej śmiechu. Jakby coś ją uwierało. Jakby zazdrość i złość wymieszały się w jednym spojrzeniu. A ona? Trzymała ten list w torebce. Czytała go już chyba z dziesięć razy. Za każdym razem czuła to samo: ciepło, niepokój i coś… głęboko znajomego. Jakby znała ten styl pisania. Ten sposób dobierania słów. Ale nic nikomu nie mówiła. Zamiast tego, udawała, że wszystko jest po staremu. Z uśmiechem zjadała kolację z Leną. Z uśmiechem odbierała wiadomości. Z uśmiechem ukrywała, że to wszystko zaczyna ją męczyć. Bo coś tu nie grało. [Lena] Kłamała. I to nie pierwszy raz. Ale co miała zrobić? Gdy zobaczyła list na stole – otwarty, niepodpisany – poczuła, że to pewnie do niej. Musiało być do niej. Zawsze przecież to ona była tą bardziej przebojową. Tą, na którą chłopcy zwracali uwagę. Więc kied...

Zanim napisałem

  Rozdział 4 Mateusz siedział wtedy sam na schodach pod blokiem. Była środa, późne popołudnie, a wiatr plątał suche liście wokół jego butów. Słyszał, jak się śmieją. Lena i… ona. Zawsze razem. Zawsze tak blisko. A on? Zawsze gdzieś obok. Z kluczami od auta, z pomocą przy przenoszeniu kartonów, z kawą kupioną „tak przy okazji”. Mógłby przysiąc, że czasem… spojrzała na niego inaczej. Dłużej. Ale może sobie to wmawiał. Może chciał. Za bardzo. Tamtego dnia, kiedy stał z torbami z zakupami, one wpadły w deszczu do klatki. Zmoczone, roześmiane. Podał jej parasolkę, mimo że sam został bez. Uśmiechnęła się wtedy. Tak, że zaparło mu dech. To po tym wieczorze napisał pierwsze zdanie. Na kartce. Ręcznie. Jak idiota. Jak nastolatek. Skreślił, napisał od nowa. "Nie wiem, czy się domyślasz, że to ode mnie. Ale może w głębi serca… już wiesz." Zadrżał. Miał to wrzucić do skrzynki Lenki. Ona mieszkała z nią, prawda? Ale w ostatniej chwili… nie był pewien, który numer. Wręczając los, zostawił ...

Za późno ?

  Rozdział 3 (z perspektywy Mateusza) Od godziny patrzyłem na telefon. Powinienem zadzwonić. Albo napisać. Albo zniknąć. Tylko raz w życiu zdobyłem się na odwagę – i jak na ironię, zrobiłem to anonimowo. List… głupi, romantyczny list, który pisałem pół nocy, skreślając zdania, poprawiając litery. W końcu wrzuciłem go do skrzynki przy jej klatce. A teraz… cisza. Nie odezwała się. Nie zadzwoniła. Nie spojrzała inaczej. Może nie zrozumiała. Może nie domyśliła się, że to ode mnie. A może – najgorsze z możliwych – może już wie… i nie chce o tym rozmawiać. Przeklęte Walentynki. Telefon zadzwonił. Lena: > „Wpadniesz dziś do mnie? Mam coś do obgadania.” Zamarłem. Lena. Zawsze była blisko niej. Znały się od lat. Wiedziała wszystko. A ja… ja tylko byłem tym „Mateuszem od samochodu”, „tym spokojnym chłopakiem z pracy”. Odpisałem tylko: „O której?” I wtedy mnie tknęło. A jeśli... list trafił nie tam, gdzie trzeba?

Nie mów jej

Rozdział 2 Lena wpatrywała się w list jak zahipnotyzowana. Wzięła go do ręki z taką ostrożnością, jakby trzymała coś kruchego, cennego… jakby znała każdą literę. – Skąd wiesz, że to nie dla mnie? – zapytałam ostrożnie. – Bo… – zawahała się. – Bo... czekałam na ten list. Serce mi zadrżało. – Od kogo? Nie odpowiedziała od razu. Usiadła ciężko na kanapie, wciąż trzymając kartkę. W końcu powiedziała cicho: – Od Mateusza. Zamarłam. Mateusz. Nasz wspólny znajomy. Cichy, uprzejmy, zawsze trochę z boku. Pomagał Lenie w przeprowadzce, czasem odwoził mnie po imprezie. Nigdy nie przypuszczałam… Serce mi zadrżało. – Od kogo? Nie odpowiedziała od razu. Usiadła ciężko na kanapie, wciąż trzymając kartkę. W końcu powiedziała cicho: – Od Mateusza. Zamarłam. Mateusz. Nasz wspólny znajomy. Cichy, uprzejmy, zawsze trochę z boku. Pomagał Lenie w przeprowadzce, czasem odwoził mnie po imprezie. Nigdy nie przypuszczałam… – Pisał ci wcześniej? – zapytałam, próbując zrozumieć. – Nie. Ale… myślałam, że w końcu s...

List nie do mnie

  Rozdział 1 Niepodpisany Walentynki nigdy nie były dla mnie niczym szczególnym. Kwiaty z kiosku, cukierki w kształcie serca, za dużo różu w sklepach – to wszystko mnie męczyło. Ale tego dnia, 14 lutego, coś było inaczej. Gdy wróciłam z pracy, w skrzynce czekała na mnie biała koperta. Bez znaczka, bez pieczątki – ktoś musiał wrzucić ją ręcznie. Na niej jedno słowo, odręcznie napisane: "Dla Ciebie". Pachniała lekko perfumami. W środku – list. Prawdziwy, papierowy list, pisany odręcznie. Słowa płynęły równo, z emocją, z czymś, co przypominało czułość... albo tęsknotę.  "Zbyt długo noszę to w sobie. Patrzę na Ciebie i milczę. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę miał odwagę powiedzieć Ci to wprost. Ale wiesz, że to o Tobie – prawda? Czytałam to trzy razy. Serce biło mi szybciej, ale... coś nie pasowało. Nikt nie patrzył na mnie w ten sposób. Przynajmniej tak mi się wydawało. Kilka godzin później wszystko się wyjaśniło – a raczej… skomplikowało. Moja przyjaciółka Lena, wpadła do ...