Prawie randka
Rozdział 3
Minęło kilka dni od spotkania w kinie. Lena nie mogła przestać myśleć o Maksie. Przypadkowe spotkania to jedno, ale teraz… była ciekawa, co stanie się, jeśli w końcu naprawdę się spotkają.
Wiadomość od niego przyszła w środę wieczorem:
„Hej, mam pomysł. W piątek o 19:00 – karaoke. Tym razem bez przypadków.”
Lena uśmiechnęła się do ekranu. Oczywiście, że się zgodziła.
---
Piątek, godzina 18:58.
Lena była już pod drzwiami lokalu, tym razem nie z grupą znajomych, tylko sama. W dłoni nerwowo obracała telefon. Weszła do środka. Muzyka była cichsza niż ostatnio, ale klimat ten sam – kolorowe światła, lekkie zamieszanie, scena czekająca na odważnych.
Maks już tam był. Stał przy barze, ubrany zwyczajnie, ale z tym uśmiechem, który sprawiał, że robiło jej się cieplej. Gdy ją zobaczył, od razu podszedł.
– Cześć – powiedział, jakby to było zupełnie normalne. Jakby się znali od dawna.
– Cześć. Punktualność robi wrażenie – odpowiedziała, lekko zadziornie.
– Jeszcze cię nie znam dobrze, ale mam przeczucie, że warto być punktualnym.
Usiedli przy stoliku w rogu. Rozmawiali. O filmach. O tym, jak dziwne są niektóre piosenki w karaoke. O tym, że on pracuje w firmie IT, gdzie „niby wszystko działa, dopóki nagle nie przestaje”, a ona prowadzi bloga – takiego trochę o wszystkim, trochę o uczuciach, trochę o tym, co ją dotyka.
– Piszesz o życiu? – zapytał.
– Trochę tak. Ale bez nazwisk i bez moralizowania. Raczej takie… codzienne momenty. Albo te, które powinny być codzienne, a są wyjątkowe.
– Jak przypadkowe kino?
– Na przykład.
Ich rozmowa przeszła lekko w temat technologii. Maks wspomniał o ostatnim dziwnym ataku na ich firmowe serwery – nic wielkiego, ale podejrzane. Lena uniosła brew.
– Myślisz, że ktoś was sprawdza?
– Może. Ale to nie temat na pierwsze spotkanie.
– Nie jestem taka delikatna, jak wyglądam – mrugnęła.
– W takim razie... może na drugie opowiem ci więcej.
W tle rozległ się dźwięk mikrofonu. Ktoś właśnie zaczynał śpiewać „Can’t Help Falling in Love”. Klasyk.
– Lubisz tę piosenkę? – zapytała Lena.
– Za bardzo, by ją śpiewać publicznie.
– Szkoda. Bo właśnie się zapisałam. I potrzebuję partnera do duetu.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem. I rozbawieniem.
– Jesteś niebezpieczna.
– Tylko na scenie.
I tak właśnie zaczęło się coś, co trudno było nazwać typową randką. Ale może właśnie dlatego – było idealne.
Komentarze
Prześlij komentarz