Pod szkłem i papierem
Rozdział 2
Laura nie mogła przestać myśleć o liście. Ani o „M.”.
Wieczór był cichy. Ciepły. Zbyt spokojny jak na to, co czuła w środku. W dłoniach trzymała kartkę – tę starą, pożółkłą, z rulonu sprzed tygodnia. Litery były znajome. Zbyt znajome.
Usiadła na tarasie swojej kawalerki, owinięta cienkim szarym swetrem. Na stole stał szkicownik, otwarty, ale pusty. Miała szkicować kolejną wersję koncepcji na nowy projekt — lecz myśli nie współpracowały.
Zamiast linii i kątów widziała tylko jedno: jego twarz. Te kilka spotkań sprzed lat. Biblioteka.Tej nocy długo nie zasnęła.
---
Następnego dnia po pracy, wracając z uczelni, na której gościnnie prowadziła zajęcia, skręciła w stronę swojej ulubionej kawiarni. Miejsce tętniło życiem – śmiechy, rozmowy, zapach kawy i świeżego chleba. Dziś jednak poczuła coś innego.
Kelnerka, uśmiechając się tajemniczo, wręczyła jej kartkę.
– Znalazłam to na twoim stoliku. Myślałam, że zostawiłaś.
Laura wzięła ją niepewnie. Papier był złożony na pół, tusz jeszcze wilgotny. Tym razem był tylko jeden wersa uczelni. Głosy ściszone przez rozsądek. Kawa pita ukradkiem w korytarzach, które nigdy nie miały być miejscem uczuć.
Zakochała się wtedy po raz pierwszy. I po raz pierwszy straciła grunt pod stopami, gdy zniknął bez słowa.
Pociągnęła łyk czerwonego wina i znów przeczytała list. Po cichu. Dla siebie.
„Zawsze mówiłaś, że architektura to rozmowa bez słów. Ale ja nie umiem już milczeć.”
Tej nocy długo nie zasnęła.
---
Następnego dnia po pracy, wracając z uczelni, na której gościnnie prowadziła zajęcia, skręciła w stronę swojej ulubionej kawiarni. Miejsce tętniło życiem – śmiechy, rozmowy, zapach kawy i świeżego chleba. Dziś jednak poczuła coś innego.
Kelnerka, uśmiechając się tajemniczo, wręczyła jej kartkę.
– Znalazłam to na twoim stoliku. Myślałam, że zostawiłaś.
Laura wzięła ją niepewnie. Papier był złożony na pół, tusz jeszcze wilgotny. Tym razem był tylko jeden wers.
„Jestem bliżej, niż myślisz. M.”
Poczuła, jak serce uderzyło mocniej. Wyszła z kawiarni na świeże powietrze, rozejrzała się. Tłum. Ruch. Życie. Ale żadnej znajomej twarzy.
Mimo to… po raz pierwszy od dawna… uśmiechnęła się sama do siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz