Mateusz
Rozdział 10
Nie był pewien, co poczuł, kiedy zobaczył wiadomość od Leny. Serce zabiło szybciej, palce zawisły nad ekranem. Krótkie zdanie: „Powiedziałam jej.”
Nie musiała dodawać nic więcej. Wiedział, o czym mówi.
Usiadł ciężko na ławce przed kawiarnią. W środku panował gwar, znajome dźwięki stukających filiżanek i rozmów, a on czuł się tak, jakby nagle cały świat ucichł.
Julia wiedziała. Wiedziała, że to nie do Leny miał trafić pierwszy list. Wiedziała, że on… że to wszystko od początku było o niej.
„Powiedziałaś jej co dokładnie?” – odpisał, ale nie dostał odpowiedzi od razu.
Przypomniał sobie, jak długo zbierał się na odwagę, by napisać ten pierwszy list. Jak wiele razy go przepisywał, jak drżały mu dłonie, kiedy wrzucał kopertę do skrzynki. Jak potem wszystko się pomieszało — Lena, przypadek, milczenie.
Nie chciał wyjść na tchórza, ale był nim. Zamiast powiedzieć coś prosto, chował się za papierem i atramentem.
Telefon zawirował. Odpowiedź od Leny:
„Powiedziałam, że pomyliłeś adresata. Że ten pierwszy list miał trafić do niej. I że pomagam Ci, bo wiesz, że sam nigdy nie powiedziałbyś jej wprost.”
Mateusz zamknął oczy. Był zły. Na siebie, nie na Lenę. Ona tylko naprawiała jego błędy.
Julia wiedziała. Teraz wszystko zależało od niej.
Podniósł głowę i spojrzał przez okno do środka kawiarni. Siedziała tam, sama. Miała przed sobą książkę, ale nie czytała. Przerzucała strony bezwiednie. Wiedziała. A jednak przyszła.
Może czekała na kolejny list.
A może
… na niego.
Komentarze
Prześlij komentarz