Wiadomość bez nadawcy

 Rozdział 5

Następnego dnia wszystko wyglądało... normalnie.

Zbyt normalnie.


Kawiarnie otwarte, tramwaje kursowały, telefony działały. A jednak Lena czuła niepokój – jakby nocne wydarzenia były tylko snem. Gdyby nie Maks, mogłaby uwierzyć, że to wytwór wyobraźni.


Spotkali się na kawie, bez wcześniejszego umawiania. Przypadkiem? Czy może oboje czuli, że muszą porozmawiać?


– Mój szef udaje, że nic się nie stało – powiedział Maks, patrząc przez szybę. – A my wiemy, że coś się wydarzyło. Coś dużego.


– Pokazałeś mu ten ekran z komunikatem?


– Tak. Powiedział, że to mógł być test systemu miejskiego, że takie rzeczy się zdarzają. Ale… systemy miejskie nie pokazują haseł typu „Zaczynamy od zera”.


Lena upiła łyk kawy. Była gorzka. Jak ta rozmowa.


– W nocy nie mogłam spać – przyznała. – Wciąż widziałam ten ekran. I wiesz co? Zrobiłam coś głupiego.

– Co takiego?


– Wpisałam to hasło do wyszukiwarki. „Zaczynamy od zera. Obserwujcie.”


Maks uniósł brwi.


– I…?


– Znalazłam tylko jeden wynik. Tylko jeden. Forum sprzed kilku lat. Wątek usunięty, ale zachowany w kopii Google.


– Co było w środku?


– Link. Do zaszyfrowanej wiadomości.


Wyjęła telefon i podała mu ekran. Otwarta przeglądarka, dziwny ciąg znaków i tajemniczy przycisk z napisem:

„Odszyfruj”


– Tylko nie klikaj – powiedziała. – Jeszcze nie.


Maks uśmiechnął się kątem ust.


– Ciekawe, że prosisz mnie, żeby nie klikać. To jak mówić hakerowi: „Tu nie zaglądaj”.

– Właśnie dlatego to mówię.


Przez moment milczeli. Potem Maks wyjął swój własny telefon.


– Dostałem coś dzisiaj rano – powiedział cicho. – Anonimowy e-mail. Bez treści. Tylko załącznik. Plik tekstowy z fragmentem kodu.


– I?


– Wygląda jak klucz szyfrujący. Może do tego.


Lena zamarła.


– Czyli ktoś ci to wysłał specjalnie?


– Albo wiedzieli, że się tym zainteresuję. Albo… że jesteśmy w to już wciągnięci.


Nacisnął delikatnie przycisk „Odszyfruj”. Ekran zamrugał. Po chwili wyświetlił się tekst.


„Obserwatorzy nie śpią. Miasto to tylko plansza. Pierwszy ruch został wykonany. Szukajcie stacji.”

– Co to znaczy? – szepnęła Lena.


– Nie wiem. Ale „stacja” to może być punkt. Miejsce. Nadajnik? Centrum sterowania? Lub coś bardziej symbolicznego.


– Albo coś… czego mamy szukać razem.


Maks spojrzał jej w oczy. Po raz pierwszy naprawdę poważnie.


– Lena… jeśli to nie jest gra…

to może być niebezpieczne.


– Wiem. Ale jeśli nas już wybrali, nie ma odwrotu.


W tle ktoś za oknem uruchomił drona. Malutki, cichy, unosił się na wysokości pierwszego piętra. Ale Lena miała wrażenie, że patrzy prosto na nich.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Stacja widmo

Ucieczka

Prawie randka