Stacja widmo

 Rozdział 6

Wieczór zapadł szybciej niż zwykle. Niebo przybrało barwę grafitu, a latarnie miejskie zapalały się z dziwnym opóźnieniem – jakby miasto miało opory przed rozświetleniem nocy.


Lena i Maks jechali tramwajem numer 11.

Nie rozmawiali. Trzymali w dłoniach kopię zaszyfrowanej wiadomości i dziwny klucz z maila. Tylko jedno słowo wybijało się z całej układanki:

„Stacja”


Maks wpatrywał się w telefon. Mapa, stare archiwa, dane miejskie. Wreszcie spojrzał na Lenę.


– Znalazłem coś. Dawna stacja radiowa. Opuszczona od lat. Miejsce, które nie istnieje na oficjalnych planach miasta, ale jest w wykazie zabytków techniki.

Adres: ul. Cicha 7.


– Cicha – powtórzyła Lena. – Dobre imię dla czegoś, co może ukrywać prawdę.


Wysiedli dwie przecznice dalej, resztę przeszli pieszo. Ulica rzeczywiście była cicha. Nawet zbyt. Jakby dźwięk zawisł w powietrzu, czekając na pozwolenie, by się pojawić.


Budynek był niski, z czerwonej cegły, z wybitymi oknami i zardzewiała  tabliczką nad drzwiami:


STACJA RADIOTECHNICZNA MIASTA – OBIEKT NIECZYNNY




– Zamknięte? – spytała Lena.


– Teoretycznie. Ale technicznie… – Maks wyjął z plecaka zestaw do otwierania zamków.

– Nie pierwszy raz otwieram coś, co powinno być zamknięte.


Klik. Drzwi ustąpiły z zaskakującą łatwością.


W środku panował chłód. Zapach kurzu i metalu. Stare przewody, sprzęt z poprzedniej epoki, w kącie coś, co przypominało reaktor lub główny nadajnik.


– Ktoś tu był niedawno – szepnęła Lena, wskazując na świeże ślady kurzu.

Maks podszedł do konsoli.

– Prąd nie działa, ale... spójrz na to. – Pokazał metalowe pudło z wyrytym symbolem: trójkątem wpisanym w okrąg.

– Ten sam znak co w załączniku z e-maila.


Lena wyjęła klucz szyfrujący i wsunęła go do złącza obok.


Przez sekundę nic się nie działo. Potem pudło mrugnęło zielonym światłem. Na starym ekranie pojawił się napis:


> "AKTYWACJA – ETAP PIERWSZY"

"DANE ZESKANOWANE. OBSERWATORZY ZOSTALI POWIADOMIENI."




– Obserwatorzy…? – zapytała Lena, cofając się o krok.


W tym momencie drzwi za nimi zatrzasnęły się z hukiem.

Wszystkie światła w budynku zapaliły się jednocześnie.


A z głośników rozległ się kobiecy, zniekształcony głos:

„Witajcie. Cieszymy się, że do nas dotarliście. Macie odwagę, ale... czy macie też czas?”




– Lena… co to jest? – zapytał Maks, odruchowo chwytając jej dłoń.


– Gra. Albo coś więcej.

Coś, co nas wybrało.


Z sufitu zaczęły opadać małe drony, jakby ktoś aktywował system monitoringu. Jeden z nich zbliżył się do nich i wyświetlił na ścianie mapę miasta – z kilkoma punktami migającymi na czerwono.


 „Wybierzcie punkt. Ale pamiętajcie – każda decyzja coś kosztuje."

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ucieczka

Prawie randka