Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2025

Epilog

Wyspa trwała w milczeniu. Na powierzchni wciąż płonęły ogniska walki – wraki śmigłowców, ślady rozszarpanych ciał, echo ryku bestii, które rozbrzmiewało gdzieś w oddali. Tropikalny raj zamienił się w grobowiec. Pod ziemią, w sercu kompleksu, Adam wciąż stał przed kapsułą. Jego dłoń unosiła się ku pulsującej powierzchni, jakby coś większego niż on sam kierowało tym gestem. Srebrne oczy istoty patrzyły wprost na niego, a głos w głowie powtarzał jedno zdanie: – Jesteś kluczem. Czy oznaczało to wybawienie, czy zgubę – tego nie  wiedział. Za plecami czuł echo drapania i wstrząsy stalowych drzwi. Bestia nie odpuszczała. Czas kończył się szybciej, niż bijące w jego piersi serce. Adam zrozumiał, że znalazł się w miejscu, gdzie każdy wybór prowadzi w nieznane. Podjąć rękę wyciągniętą przez to, co nieludzkie… czy zaufać tylko sobie i spróbować uciec, nim wszystko runie? Wciągnął gwałtownie powietrze. Zrobił krok naprzód. A potem światło kapsuły rozbłysło  ostrzej.

Pokusa i wybór

  Rozdział 25 Adam cofnął się o krok, lecz nie mógł oderwać wzroku od istoty zamkniętej w kapsule. Jej srebrne oczy pulsowały chłodnym światłem, a jego własne serce biło w rytmie, który zdawał się narzucać ten organizm-maszyna. – Jesteś kluczem – powtórzył głos, tym razem wyraźnie wewnątrz jego głowy. Adam zacisnął zęby, próbując odciąć się od tej obecności. – Kim… czym jesteś? W odpowiedzi obrazy przelały się przez jego świadomość niczym rwący strumień: planety płonące, niebo rozdzierane przez obce kształty, ludzie uciekający w panice. A potem inny obraz – on sam, stojący pośrodku tego chaosu, nietknięty, silniejszy niż kiedykolwiek, a wokół niego porządek, cisza, posłuszeństwo. – Projekt E – wyszeptał głos, lecz nie przez głośniki, a prosto w jego myślach. – Stworzeni, aby przetrwać tam, gdzie człowiek nie potrafi. Aby wybrać nowy kierunek. Ty jesteś brakującym ogniwem. Adam poczuł, jak jego ciało drży. Nie z zimna, lecz z niepokoju. – Dlaczego ja? – Bo w tobie są dwie drogi. Wid...

Rdzeń projektu

  Rozdział 24 Adam schodził coraz niżej. Drabina ciągnęła się w dół tak długo, że stracił poczucie czasu. Powietrze robiło się coraz zimniejsze, cięższe, przesycone metalicznym zapachem rdzy i czegoś, czego nie potrafił nazwać. Wreszcie dotarł na dno. Stopy osunęły mu się na gładką powierzchnię – nie betonową, lecz metalową, jakby cały poziom został zbudowany z jednej zwartej konstrukcji. Ściany połyskiwały srebrzystą barwą, oświetlone delikatnym, pulsującym światłem, które zdawało się dobywać z samej materii. Adam rozejrzał się. To miejsce wyglądało inaczej niż wszystko, co widział wcześniej. Sterylne. Zbyt doskonałe. Jakby nie zbudowali tego ludzie. Na końcu korytarza widniała masywna brama, ale tym razem bez paneli, bez zamków – tylko gładka powierzchnia, na której pulsował symbol „E”. Adam podszedł ostrożnie, serce waliło mu w piersi. Gdy zbliżył się na kilka kroków, symbol rozjarzył się mocniejszym światłem. Brama odpowiedziała głuchym, głębokim pomrukiem – jakby całe pomieszc...

Opuszczone laboratorium

  Rozdział 23 Adam stawiał kroki ostrożnie, jakby każdy dźwięk mógł ściągnąć na niego gniew czegoś, co czaiło się w ciemnościach. Światła awaryjne gasły jedno po drugim, aż pozostała jedynie czerwona poświata bijąca od paneli na ścianach. Dalej była już tylko ciemność. Zatrzymał się, wsłuchując. Krople wody spadały gdzieś w głąb korytarza, odbijając się echem od betonu. Ale między nimi… coś jeszcze. Cichy, urywany dźwięk, przypominający oddech. Adam przełknął ślinę, której prawie nie miał w ustach. Korytarz rozwidlał się, prowadząc do większego pomieszczenia. Kiedy wszedł do środka, powitał go zapach chemikaliów zmieszanych z rdzą i czymś cięższym – krwią, zaschniętą dawno temu. To musiało być laboratorium. Stoły badawcze, przewrócone krzesła, rozbite fiolki i kałuże zastygłej cieczy, która wciąż wydzielała słodko-gorzką woń. Na jednym z biurek leżały notatki – ich papier sczerniał i posklejał się od wilgoci, ale część zapisków dało się odczytać:  „Subiekt 7 – agresja niekontr...

Wiadomość od doktor Krauss

 Rozdział 22 Adam rzucił się w stronę migoczącego światła. Pazury bestii rozdarły powietrze tuż za nim, uderzając w ścianę – odłamki betonu posypały się mu na plecy. Nie oglądał się. Skupił wzrok na stalowych drzwiach, które górowały nad korytarzem niczym wejście do innego świata. Drzwi były masywne, zabezpieczone elektronicznym panelem, który świecił czerwienią. Adam dopadł do niego, waląc pięściami w metal. – Otwórz się, do cholery! – syknął, choć wiedział, że to nic nie da. Za jego plecami rozległ się kolejny ryk. Dźwięk był tak potężny, że lampka nad drzwiami zadrżała. Adam odruchowo uderzył w panel dłonią i… ku jego zdziwieniu czerwony kolor zmienił się na żółty. Panel zapiszczał, a w mechanizmie coś zazgrzytało. Drzwi zaczęły się przesuwać. Wolno. Zbyt wolno. Adam wsunął się w powstałą szparę, przeciskając bokiem ciało. Za nim echo kroków narastało – ciężkie, szybkie, coraz bliższe. Czuł na karku falę gorącego powietrza, a wraz z nią smród gnijącego mięsa. W ostatniej sekundz...

W ciemnościach

  Rozdział 21 Adam wstrzymał oddech, starając się nie poruszyć ani o centymetr. Cień za ścianą drgnął, a wraz z nim powietrze w pomieszczeniu zgęstniało, jakby sama przestrzeń ostrzegała go przed tym, co nadchodzi. Kroki. Ciężkie, nieregularne. Do tego odgłos tarcia – pazury przesuwające się po betonie. Światło jarzeniówki nad nim zamigotało ponownie i zgasło na kilka sekund. W ciemności Adam usłyszał westchnięcie – długie, gardłowe, gorące. Czuł je na skórze. Kiedy lampa znów zabłysła, zobaczył ją. Najpierw fragment pyska – łuski połyskujące zielono-czarnym blaskiem, nozdrza rozszerzające się w rytmie ciężkiego oddechu. Potem – oczy. Ogromne, złote, z pionową źrenicą, wpatrujące się prosto w niego. Adam znieruchomiał. Każda komórka jego ciała krzyczała, by uciekać, ale instynkt podpowiadał – nie ruszaj się, jeszcze nie. Stworzenie wysunęło się zza rogu. Było inne niż ta bestia, którą widział wcześniej w dżungli. Smuklejsze, ale nie mniej groźne. Masywne łapy kończyły się trzema za...

W laboratorium

 Rozdział 20 Adam stawiał kroki powoli, każdy jego oddech odbijał się echem od betonowych ścian. Wąski korytarz pachniał wilgocią, rdzą i czymś jeszcze – czymś ostrym, metalicznym, co przywodziło na myśl zapach krwi. Światło było ledwie zauważalne. Co kilka metrów, wzdłuż sufitu, mrugały stare lampy jarzeniowe, raz po raz gasnąc i rozświetlając przestrzeń zimnym, trupim blaskiem. Adam przesunął dłonią po ścianie – chropowaty beton był wilgotny, pokryty glonami. W pewnym miejscu natrafił na coś jeszcze: wgłębienia, jakby trzy równoległe bruzdy. Przeszedł go dreszcz – znał już ten znak. Nagle usłyszał dźwięk. Nie był sam. Ciche kapanie wody mieszało się z czymś bardziej niepokojącym – rytmicznym stukotem, jakby metal uderzał o beton. Kroki. Niespieszne, ciężkie, odbijające się od ścian. Adam cofnął się instynktownie, ale wtedy zauważył na podłodze coś jeszcze. Ślady butów – świeże, prowadzące w głąb kompleksu. Ale obok nich odciski łap. Ogromne, trójpalczaste, z głębokimi zagłębienia...

Wejście do podziemnego kompleksu

  Rozdział 19 Adam biegł na oślep, przedzierając się przez plątaninę korzeni i gęste liście. Gałęzie smagały go po twarzy, błoto chlupotało pod nogami, ale nie zatrzymywał się ani na sekundę. Za plecami rozlegały się wrzaski ludzi i przerażający ryk istoty, która zmiażdżyła pierwszą linię strażników. Kule cięły powietrze, krzyki mieszały się z rykiem bestii, a dżungla zdawała się drżeć od samej siły starcia. Adam czuł, że musi znaleźć schronienie, zanim chaos go dosięgnie. I wtedy – potknął się. Ziemia nagle osunęła się pod jego stopą. Upadł ciężko, staczając się po krótkiej, błotnistej skarpie. Kiedy podniósł głowę, zobaczył przed sobą coś, co sprawiło, że na chwilę zapomniał oddychać. Przed nim rozciągał się ciemny otwór w ziemi, ukryty za zasłoną gęstych pnączy. Krawędzie były betonowe, zardzewiałe, pokryte mchem i wilgocią. Pośrodku wejścia tkwiła stalowa klapa, odchylona, jakby ktoś otworzył ją niedawno. Adam przyklęknął, serce waliło mu jak oszalałe. Na betonowych płytach wid...

Cel

  Rozdział 18 Światło reflektora przecinało ciemność, oślepiając Adama. Odruchowo zasłonił oczy, osuwając się na kolana w błoto. Drapieżniki syknęły i rozpierzchły się w gęstwinę, zostawiając po sobie tylko czerwone punkty jarzących się oczu, które szybko znikały między drzewami. Z gęstwiny wypadli uzbrojeni mężczyźni. Karabiny wymierzone były prosto w niego. Ich ruchy były skoordynowane, zimne, jakby ćwiczone setki razy wcześniej. – Cel zabezpieczony – rzucił jeden, przyciskając palec do słuchawki przy uchu. – Powtarzam: cel żyje. Adam zamarł. Cel. Tak właśnie go określili. Nie „człowiek”, nie „ocalały”. Cel. – Stać! – warknął dowódca, wysoki mężczyzna w kamizelce taktycznej, z obcym emblematem na ramieniu. Adam dostrzegł stylizowaną literę „E” otoczoną okręgiem. Już wcześniej widział ten znak na drzwiach laboratorium. Serce Adama zaczęło bić szybciej. – Kim jesteście? – wydusił, czując, jak dłoń zaciska się mocniej na gałęzi, którą wciąż trzymał. Dowódca nawet nie odpowiedział. S...

Zorganizowane polowanie

  Rozdział 17 Adam cofnął się powoli, próbując utrzymać równowagę na śliskim podłożu. Wokół panowała martwa cisza, przerywana jedynie skrzekliwym nawoływaniem stworzenia na gałęzi. I wtedy usłyszał odpowiedź. Najpierw jeden, potem drugi głos – dźwięki przeszywające noc, coraz bliższe, coraz liczniejsze. Krzaki wokół niego zatrzęsły się, a z cienia zaczęły wyłaniać się kolejne sylwetki. Były co najmniej trzy. Każde z tych stworzeń było mniejsze od gigantycznej bestii z laboratorium, ale ich sylwetki były smukłe, przystosowane do biegu i skakania. Łuski połyskiwały czernią, oczy jarzyły się czerwonym blaskiem. Adam poczuł, jak usta wysychają mu ze strachu. Pierwszy z drapieżników opuścił się z gałęzi, lądując miękko na ziemi. Nogi miał zakończone pazurami, które zostawiły ostre ślady w błocie. Drugie podążyło tuż za nim, zataczając półkole, jakby chciały go okrążyć. Adam nagle uświadomił sobie, że obserwuje coś, co wygląda jak polowanie zorganizowane. Jeden ze stworów syknął, drugi o...

Nowe odkrycie w dżungli

  Rozdział 16 Adam biegł, ale każdy krok zdawał się prowadzić go głębiej w pułapkę. Dżungla gęstniała, liście biły go po twarzy, a gałęzie zahaczały o ubranie. Nagle potknął się i upadł w błoto. Podniósł się, a wtedy zauważył coś pod sobą – drewnianą skrzynię, niemal całkowicie przysypaną ziemią. Odruchowo odsunął liście i błoto. Skrzynia była stara, rozbita, a obok niej leżał porzucony but, częściowo nadgryziony… jakby coś go przeżuwało. Nieopodal dostrzegł jeszcze więcej: resztki obozowiska. Zardzewiały garnek, podarta mapa, na której ktoś czerwonym markerem zaznaczył część wyspy i dopisał słowo: „SEKTOR D – NIEBEZPIECZEŃSTWO”. Adam poczuł, że żołądek ściska mu się z przerażenia. Kto tu był? I czy  przeżył? Nie zdążył dłużej myśleć. Z ciemności dobiegł nagły trzask, jakby coś ciężkiego spadło z drzewa. Adam uniósł wzrok. Na gałęzi siedziało stworzenie – inne niż to, które ścigało go wcześniej. Było mniejsze, ale jego ruchy były nienaturalnie szybkie. Ciało pokryte czarnymi ł...

Spotkanie w dżungli

  Rozdział 15 Adam biegł, nie oglądając się za siebie. Powietrze w dżungli było gęste, lepkie, ciężkie, jakby sama natura sprzysięgła się przeciwko niemu. Krople potu spływały mu po twarzy, mieszały się z błotem. Każdy krok odbijał się w ciemności echem własnego strachu. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że… zrobiło się dziwnie cicho. Brak szelestu liści, brak cykania owadów, nawet szum oceanu gdzieś w tle zdawał się ucichnąć. Dżungla wstrzymała oddech. Adam poczuł, jak włosy na karku stają mu dęba. Instynkt, czysty i pierwotny, krzyczał: „Ona tu jest”. Wtedy usłyszał to – niski, chrapliwy pomruk, który zdawał się dochodzić ze wszystkich stron naraz. Dźwięk tak głęboki, że ziemia zadrżała pod jego stopami. Z ciemności wysunęła się sylwetka. Najpierw błysk – żółte, lśniące oko. Potem drugie. Adam wstrzymał oddech. Z gęstwiny wynurzyło się coś ogromnego. Była większa, niż kiedykolwiek sobie wyobrażał. Masywne ciało pokryte łuskami, które odbijały księżycowe światło szmaragdowym bl...

Ucieczka

  Rozdział 14 Jeszcze tej samej nocy Adam leżał na twardym łóżku, wsłuchując się w ciszę. Słowa doktor Krauss dudniły mu w głowie jak echo: „jak długo przeżyjesz”. Wiedział już jedno – jeśli zostanie, skończy jak ten strażnik, o którym szeptano w kantynie. Korytarze zdawały się spać. Strażnicy zmęczeni, światła przygaszone. Adam poczekał, aż odgłos kroków oddali się w inną stronę, i cicho uchylił drzwi. Chłodne powietrze uderzyło go w twarz. Serce waliło mu jak młot. Ruszył w stronę wyjścia, które pamiętał z wcześniejszych dni – długi korytarz prowadzący ku głównym schodom. Ale już po kilkudziesięciu metrach poczuł, że coś jest nie tak. Nie tylko on poruszał się w ciemności. Korytarz wypełniał cichy szelest, nieregularny, jakby ktoś – albo coś – pełzało po metalowej posadzce. Zamarł. W półmroku dostrzegł cień, który nie należał do człowieka – był zbyt szeroki, zbyt nisko osadzony. Coś ogromnego przecięło światło awaryjnej lampki i zatrzymało się, jakby nasłuchiwało. Adam przycisnął...

Doktor Krauss

  Rozdział 13 Zaprowadzili go do pomieszczenia, które wyglądało jak gabinet, ale w dziwnie bezosobowy sposób – białe ściany, metalowe szafki, zapach środków dezynfekujących, żadnych osobistych przedmiotów. Za biurkiem siedziała kobieta w średnim wieku. Jej jasne włosy były spięte w ciasny kok, a na nosie spoczywały cienkie okulary. Nie musiała nic mówić – jej obecność od razu sprawiała, że powietrze stawało się cięższe. – To on – odezwał się jeden z naukowców. – Podsłuchiwał rozmowę. Kobieta uniosła głowę i spojrzała na Adama. Spojrzenie miała przeszywające, jakby analizowała go w całości w kilka sekund. – Nazwisko – powiedziała chłodno. – A… Adam Nowicki – wydusił. – Jestem podróżnikiem, blogerem. Chciałem tylko… – Tylko? – przerwała mu, nachylając się lekko nad biurkiem. – Tylko złamać zakaz wstępu? Tylko błąkać się po korytarzach ośrodka badawczego, którego istnienie nie powinno być publicznie znane? Adam poczuł, jak pot spływa mu po karku. – Nie wiedziałem… to była pomyłka. Myś...

Sekcja C

Rozdział 12 Adam przykucnął przy uchylonych drzwiach i wstrzymał oddech. Głosy po drugiej stronie stawały się coraz bardziej wyraźne. – Sekcja C to tykająca bomba – mówił pierwszy naukowiec. – Ten organizm nie reaguje już na środki uspokajające. Widziałeś, co zrobił z kontenerem. Żaden gatunek nie powinien mieć takiej siły. – Myślałeś, że da się połączyć instynkt drapieżnika i inteligencję człowieka bez konsekwencji? – odpowiedział drugi chłodno. – Stworzyliśmy coś więcej niż hybrydę. To jest… eksperyment, którego natura nigdy nie przewidziała. – To monstrum. – pierwszy głos zadrżał. – A jeśli znów znajdzie drogę poza laboratorium, nic go nie zatrzyma. Adam pochylił się jeszcze bliżej, nieświadomie dotykając dłonią zimnego metalu drzwi. Zgrzyt zawiasu zabrzmiał w ciszy jak strzał. W środku zapadła nagła cisza. – Kto tam jest? – głos drugiego naukowca był ostry, pełen podejrzliwości. Adam gwałtownie odskoczył, ale zbyt późno – drzwi otworzyły się z hukiem, a w korytarz wypłynęło jaskraw...

Rozmowa za zamkniętymi drzwiami

  Rozdział  11 Adam nie mógł spać. Kolejny raz wyszedł z pokoju i ruszył w stronę bocznych korytarzy. Światło było tu słabsze, lampy migotały, a echo kroków niosło się zbyt głośno. Zatrzymał się, gdy usłyszał głosy dobiegające zza uchylonych drzwi. – Musimy natychmiast odizolować sekcję C – mówił ktoś nerwowo. – Jeśli to stworzenie znów uderzy w zabezpieczenia, nie utrzymamy go w środku. – Za późno na izolację – odpowiedział spokojniejszy, ale zmęczony głos. – System chłodzenia już nie działa. Zwierzę zaczyna reagować agresją na najmniejsze bodźce. Zapadła chwila ciszy. Potem ktoś westchnął ciężko. – Myśleliśmy, że połączenie tych genów da nam przewagę. A teraz… to coś nie przypomina żadnego znanego gatunku. Ani zwierzęcia, ani człowieka. Drugi głos uciszył go szybko: – Ciszej! Ściany tu mają uszy. Adam cofnął się gwałtownie, serce waliło mu w piersi. Nie rozumiał wszystkiego, ale jedno było pewne – coś powstało w tym laboratorium. Coś, czego nie potrafili już kontrolować.

Oko w oko z bestią

  Rozdział 10 Ryk rozległ się ponownie, tym razem bliżej. Ptaki, które gdzieś w oddali jeszcze spały, poderwały się z gałęzi z głośnym trzepotem skrzydeł. Mgła zdawała się gęstnieć, tłumiąc każdy dźwięk. Adam poczuł, jak technik wbija palce w jego ramię. – Nie ruszaj się – wyszeptał. Kroki. Ciężkie, nierówne. Coś poruszało się w dżungli, łamiąc gałęzie jak suche patyki. Adam wstrzymał oddech. W półmroku dostrzegł ruch – kształt większy niż jakiekolwiek znane mu zwierzę. Olbrzymi cień przesunął się między drzewami, a ziemia zadrżała, gdy ciężar ciała opadł na błotnistą ścieżkę. Z mgły wyłoniła się łapa. Nie całe zwierzę, tylko łapa – masywna, zakończona trzema zakrzywionymi szponami, które wbijały się w ziemię jak ostrza. Adam czuł, jak serce wali mu w piersi. Z głębi nocy dobiegł przeciągły oddech. Para buchnęła w mgłę, jakby coś ogromnego oddychało tuż przed nimi. A potem – błysk. Oko. Lśniące, żółte, poruszające się powoli w ich kierunku. Technik szeptem, niemal bezgłośnie: – Nie...

Sojusznik

 Rozdział 9 Adam jadł w milczeniu. W kantynie było duszno, powietrze pachniało metalem i środkami czyszczącymi. Strażnicy przy drzwiach obserwowali każdego, ale tym razem młody technik zebrał się na odwagę. Przysiadł obok niego i nachylił się tak, że Adam poczuł drżenie jego głosu. – Chcesz zobaczyć coś, czego nie pokazują gościom? – spytał szeptem. Adam uniósł brwi. – To pewnie nie jest dobry pomysł. – Na tej wyspie nie ma dobrych pomysłów – odparł tamten, a w jego oczach błysnęło coś między lękiem a determinacją. – Spotkaj mnie po północy przy magazynie. Sam. --- Gdy zegar na korytarzu wybił północ, Adam wymknął się ze swojej kwatery. Technik czekał, nerwowo spoglądając za ramię. Bez słowa poprowadził go bocznym korytarzem, gdzie lampy jarzeniowe migotały w martwym rytmie. Za zakratowanymi drzwiami znajdowało się wąskie przejście, pachnące wilgocią i rdzą. Technik wyciągnął niewielki klucz magnetyczny, przyłożył do zamka i drzwi otworzyły się z cichym kliknięciem. – Tego miejsca ...

Niebezpieczeństwo za zamkniętymi drzwiami

  Rozdział 8 Adam nie spał tej nocy. Zamiast tego nasłuchiwał – serce waliło mu w piersi, gdy każdy szelest zdawał się brzmieć głośniej niż zwykle. Około trzeciej usłyszał gwałtowny rumor – krzyk gdzieś daleko w korytarzach. Zanim strażnicy zdążyli zareagować, Adam wyszedł ze swojej celi. Otworzone wcześniej drzwi zostawili niedokładnie zamknięte. Ruszył w stronę źródła dźwięków, ostrożnie, przyciskając się do zimnych ścian. Za zakrętem zobaczył scenę, której nigdy nie zapomni. Dwóch strażników stało przy ciężkich drzwiach do sekcji badawczej. Jeden z nich trzymał latarkę, która drżała w jego dłoni. Drugi klęczał, próbując zatamować krew sącząca się spod hełmu trzeciego mężczyzny – tego, którego ciało leżało w półcieniu. – To było szybkie… za szybkie… – bełkotał jeden z nich, rozglądając się nerwowo. Adam podszedł kilka kroków bliżej i wtedy to zobaczył. Ślady – głębokie, nieregularne rysy na stalowej ścianie. I coś jeszcze… na podłodze błyszczał mokry, lepki ślad, jakby odciągnięt...

Niebezpieczne istoty budzą się

  Rozdział 7 Wieczorem Adam znów nie mógł zasnąć. Drzwi do sekcji C wracały do niego w myślach, a echo uderzeń brzmiało mu w uszach jak puls. W końcu zdecydował – musi tam wrócić. Wymknął się korytarzem, kierując się ku znajomemu miejscu. Światła jarzeniówek tutaj przygasały, migotały, jakby coś zakłócało ich pracę. Zapach był cięższy niż rano, ostrzejszy, niosący ze sobą słodką nutę rozkładu. Podszedł do drzwi oznaczonych literą „C”. Tym razem jedno z małych, wąskich okienek zabezpieczonych grubym szkłem było… pęknięte. Sieć drobnych rys przecinała szybę, ale wciąż można było przez nią zajrzeć. Adam przycisnął czoło do szkła. W środku panował półmrok, rozdzierany pulsującym, czerwonym światłem alarmowych lamp. Najpierw zobaczył tylko ruch – ciężki, powolny. Potem coś przesunęło się bliżej. To nie był cień. Po szkle przemknęła ogromna, łuskowata kończyna zakończona szponami długimi jak noże kuchenne. Adam odskoczył, serce podskoczyło mu do gardła. W ciemności błysnęło coś jeszcze –...

Pierwsze spotkanie

 Rozdział 6 Adam od rana czuł na sobie spojrzenia strażników. Jakby wiedzieli, że w nocy ktoś lub coś odwiedziło jego drzwi. Nie odezwali się jednak ani słowem. Kiedy wyszedł do kantyny, w korytarzu zauważył coś dziwnego. Na podłodze ciągnął się ciemny ślad, jakby coś ciężkiego zostało przeciągnięte. Smuga kończyła się tuż przy metalowych drzwiach oznaczonych literą „C”. Drzwi były zamknięte, ale w powietrzu unosił się metaliczny, duszący zapach – mieszanka rdzy i krwi. Zanim zdążył przyjrzeć się bliżej, zza rogu wyszedł młody technik, ten sam, który ostrzegał go wcześniej. Był blady, spocony, jakby dopiero co wrócił z biegu. – Nie patrz tam – szepnął gwałtownie. – Jeśli zobaczą, że się interesujesz, będzie po tobie. Adam odruchowo odwrócił wzrok, ale zapytał cicho: – Co to było? Technik zawahał się, po czym nachylił do jego ucha. – One już nie powinny żyć. A jednak żyją. – Rozejrzał się nerwowo. – I rosną szybciej, niż ktokolwiek przewidział. Chciał powiedzieć coś więcej, ale nagl...

Echo

  Rozdział 5  Tej nocy Adam długo nie mógł zasnąć. W korytarzu za drzwiami znów coś się poruszało – ciche stukanie, jakby szponów uderzających o metal. Potem dźwięk przeszedł w przeciągłe, gardłowe warczenie, które sprawiło, że włosy stanęły mu dęba. Nie wytrzymał. Podszedł do drzwi i przyłożył ucho. Kroki – ciężkie, nieregularne – zbliżały się powoli, aż zatrzymały się dokładnie naprzeciwko. Adam wstrzymał oddech. Przez chwilę panowała martwa cisza. A potem poczuł… drganie metalu. Jakby coś po drugiej stronie dotknęło drzwi. Po chwili rozległo się długie, chrapliwe westchnięcie, gorące powietrze przedostało się przez szczelinę i owiało mu twarz. Nagle rozległ się metaliczny zgrzyt – coś podrapało drzwi. Adam odruchowo cofnął się kilka kroków. Cisza. A potem odgłosy oddalających się kroków. Następnego ranka, kiedy strażnik otworzył drzwi, Adam zauważył rysy na metalu – trzy głębokie, równoległe bruzdy, świeże i ostre. Nie miał wątpliwości. Coś chodziło nocami po korytarzach. I...

Ślady

  Rozdział 4  Następnego dnia Adam został oddelegowany do pomocy w archiwum – pozornie nudnym miejscu, pełnym segregatorów, komputerów i zakurzonych raportów. Wydawało się to niewinne, ale dla niego była to okazja, by dowiedzieć się więcej. Między stosami papierów znalazł dokumenty oznaczone czerwoną pieczęcią CLASSIFIED. Jedynie na chwilę uchylił okładkę – wystarczyło jedno spojrzenie. Zdjęcia rozszarpanych ciał, notatki o „niekontrolowanej agresji” i schematy genetyczne z dopiskiem HYBRID-13. Zanim zdążył przeczytać więcej, usłyszał kroki i szybko schował teczkę. Wieczorem, w drodze do swojej „cely”, natknął się na dziwne ślady w korytarzu. Metalowa podłoga była porysowana głębokimi bruzdami – jak po pazurach, ale za dużych, by należały do jakiegokolwiek znanego zwierzęcia. Zatrzymał się. Na zimnym metalu dostrzegł mokre ślady – odciski łap, przypominające kształtem… coś pomiędzy drapieżnym ptakiem a ssakiem. Ślady prowadziły do zamkniętych stalowych drzwi oznaczonych SEKCJA...

Szepty z laboratoriów

  Rozdział 3  Adam dostał prowizoryczny   pokój w jednej z bocznych części kompleksu. Betonowe ściany, metalowe łóżko i małe okno zakratowane od zewnątrz – bardziej cela niż pokój gościnny. Przez kilka dni pozwolono mu swobodnie poruszać się tylko po określonych korytarzach. Strażnicy obserwowali każdy jego krok. Doktor Krauss przychodziła rzadko. Za każdym razem powtarzała to samo: – Adamie, twoja obecność tutaj to wypadek. Gdy tylko sytuacja się ustabilizuje, znajdziemy sposób, abyś opuścił wyspę. Do tego czasu radzę nie zadawać zbyt wielu pytań. Ale pytań miał coraz więcej. W nocy Adam słyszał dziwne dźwięki. Niekiedy cichy stukot, jakby coś dużego poruszało się po metalowych korytarzach. Innym razem – skrzek, warczenie, a nawet odgłos przypominający wycie. Raz, gdy zbliżył się do drzwi, poczuł falę gorącego powietrza – jakby coś ogromnego oddychało po drugiej stronie. Podczas posiłku w kantynie dosiadł się do niego młody technik, który wyglądał na wyraźnie podene...

Ludzie w cieniu

  Rozdział 2  Adam szedł wzdłuż ogrodzenia, szukając jakiejś przerwy w siatce. Nie minęło wiele czasu, gdy usłyszał za sobą trzask gałęzi. Zamarł. – Ani kroku dalej – powiedział męski głos. Z lasu wyszło trzech ludzi. Mieli na sobie ciemne ubrania i kurtki taktyczne. Każdy z nich trzymał karabin. Adam uniósł ręce. – Hej, spokojnie! Jestem turystą, moja łódź… rozbiła się. Trafiłem tu przypadkiem. Mężczyźni wymienili spojrzenia. Jeden z nich – najwyraźniej dowódca – zbliżył się powoli. Jego twarz była poorana bliznami, a oczy zimne jak stal. – Tutaj nie ma turystów – powiedział. – Idziesz z nami. Nie miał wyboru. Pod lufą karabinów został poprowadzony ścieżką w głąb wyspy. Po kilkunastu minutach marszu dotarli do kompleksu budynków ukrytych w dżungli. Były to niskie konstrukcje z betonu i stali, otoczone kolejnymi ogrodzeniami i reflektorami. Wyglądało to jak baza wojskowa, a nie tropikalne laboratorium. Adam został wepchnięty do środka. Korytarze były sterylne, zimne, oświetlon...

Sygnał z Morza

  Rozdział 1  Morze tej nocy było dziwnie ciche. Adam, trzydziestoletni blogger podróżniczy, leżał na pokładzie małej łodzi, którą wynajął w ostatnim porcie. Chciał dotrzeć na bezludną wyspę, o której wspominali mu rybacy. Nie było jej na oficjalnych mapach, ale mówiono o niej szeptem – podobno należała do jakiejś prywatnej fundacji badawczej. Idealny materiał na nowy wpis. "Ukryte miejsca świata", tak miała nazywać się jego kolejna seria. Gdy zapadł zmrok, pogoda nagle się zmieniła. Niebo przecięły błyskawice, a fala przewróciła łódź. Adam walczył z wodą, aż w końcu stracił przytomność. --- Obudził się na plaży. Piasek kleił mu się do twarzy, a ubrania były przemoczone. Telefon – cudem ocalały w wodoszczelnej torbie – miał jeszcze kilka procent baterii. GPS nie pokazywał niczego poza migającą ikoną: „poza zasięgiem sieci”. Podniósł głowę. Wyspa wyglądała inaczej, niż się spodziewał. Nie był to rajski atoll z palmami. Las, który rozciągał się w głąb lądu, był gęsty, wilgotny,...
  Tajemnicza wyspa