Wiadomość od doktor Krauss
Rozdział 22
Adam rzucił się w stronę migoczącego światła. Pazury bestii rozdarły powietrze tuż za nim, uderzając w ścianę – odłamki betonu posypały się mu na plecy. Nie oglądał się. Skupił wzrok na stalowych drzwiach, które górowały nad korytarzem niczym wejście do innego świata.
Drzwi były masywne, zabezpieczone elektronicznym panelem, który świecił czerwienią. Adam dopadł do niego, waląc pięściami w metal.
– Otwórz się, do cholery! – syknął, choć wiedział, że to nic nie da.
Za jego plecami rozległ się kolejny ryk. Dźwięk był tak potężny, że lampka nad drzwiami zadrżała. Adam odruchowo uderzył w panel dłonią i… ku jego zdziwieniu czerwony kolor zmienił się na żółty. Panel zapiszczał, a w mechanizmie coś zazgrzytało.
Drzwi zaczęły się przesuwać. Wolno. Zbyt wolno.
Adam wsunął się w powstałą szparę, przeciskając bokiem ciało. Za nim echo kroków narastało – ciężkie, szybkie, coraz bliższe. Czuł na karku falę gorącego powietrza, a wraz z nią smród gnijącego mięsa.
W ostatniej sekundzie wślizgnął się do środka i szarpnął za dźwignię awaryjną. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Po drugiej stronie rozległ się wściekły ryk i odgłos szponów drapiących o metal.
Adam padł na kolana, dysząc ciężko. W głowie mu dudniło, serce waliło jak młot. A potem rozejrzał się wokół.
Pomieszczenie, w którym się znalazł, było zupełnie inne od zniszczonych, wilgotnych korytarzy, które widział wcześniej. Tutaj beton był czysty, ściany gładkie, a światła świeciły jasno. Pachniało sterylnością, metalem i chemią.
Po lewej stronie rzędy szklanych cylindrów wypełnionych płynem. W każdym z nich dryfowała zdeformowana sylwetka – szczątki istot, które przypominały wczesne wersje tego, co teraz polowało na wyspie. Zniekształcone kończyny, ślepe oczy, otwarte paszcze zastygłe w niemym krzyku.
Adam poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła.
Na ścianie naprzeciwko wisiał monitor, który nagle ożył. Zapiszczał, a potem włączył się nagrany komunikat. Na ekranie pojawiła się twarz doktor Krauss.
– Jeśli to oglądasz, znaczy, że dotarłeś dalej, niż ktokolwiek przewidział – powiedziała chłodnym tonem. – To, co widzisz, to dopiero początek. Nasze prace miały dać światu nową erę… ale straciliśmy kontrolę.
Adam wpatrywał się w ekran, czując, jak całe ciało ogarnia go lodowaty dreszcz.
Za jego plecami znów coś uderzyło w stalowe drzwi.
Krauss kontynuowała:
– A jeśli myślisz, że tam na zewnątrz czai się największe zagrożenie… mylisz się. Prawdziwe serce projektu jest głębiej. Tam, gdzie nawet ja nie odważyłam się wejść.
Monitor zgasł.
Adam spojrzał w głąb korytarza, który prowadził dalej – w stronę ciemności, gdzie światła już nie sięgały.
I zrozumiał, że jego koszmar dopiero się zaczyna.
Komentarze
Prześlij komentarz