Rozmowa za zamkniętymi drzwiami
Rozdział 11
Adam nie mógł spać. Kolejny raz wyszedł z pokoju i ruszył w stronę bocznych korytarzy. Światło było tu słabsze, lampy migotały, a echo kroków niosło się zbyt głośno.
Zatrzymał się, gdy usłyszał głosy dobiegające zza uchylonych drzwi.
– Musimy natychmiast odizolować sekcję C – mówił ktoś nerwowo. – Jeśli to stworzenie znów uderzy w zabezpieczenia, nie utrzymamy go w środku.
– Za późno na izolację – odpowiedział spokojniejszy, ale zmęczony głos. – System chłodzenia już nie działa. Zwierzę zaczyna reagować agresją na najmniejsze bodźce.
Zapadła chwila ciszy. Potem ktoś westchnął ciężko.
– Myśleliśmy, że połączenie tych genów da nam przewagę. A teraz… to coś nie przypomina żadnego znanego gatunku. Ani zwierzęcia, ani człowieka.
Drugi głos uciszył go szybko: – Ciszej! Ściany tu mają uszy.
Adam cofnął się gwałtownie, serce waliło mu w piersi. Nie rozumiał wszystkiego, ale jedno było pewne – coś powstało w tym laboratorium. Coś, czego nie potrafili już kontrolować.
Komentarze
Prześlij komentarz