Niebezpieczeństwo za zamkniętymi drzwiami

 Rozdział 8


Adam nie spał tej nocy. Zamiast tego nasłuchiwał – serce waliło mu w piersi, gdy każdy szelest zdawał się brzmieć głośniej niż zwykle. Około trzeciej usłyszał gwałtowny rumor – krzyk gdzieś daleko w korytarzach.


Zanim strażnicy zdążyli zareagować, Adam wyszedł ze swojej celi. Otworzone wcześniej drzwi zostawili niedokładnie zamknięte. Ruszył w stronę źródła dźwięków, ostrożnie, przyciskając się do zimnych ścian.


Za zakrętem zobaczył scenę, której nigdy nie zapomni. Dwóch strażników stało przy ciężkich drzwiach do sekcji badawczej. Jeden z nich trzymał latarkę, która drżała w jego dłoni. Drugi klęczał, próbując zatamować krew sącząca się spod hełmu trzeciego mężczyzny – tego, którego ciało leżało w półcieniu.


– To było szybkie… za szybkie… – bełkotał jeden z nich, rozglądając się nerwowo.

Adam podszedł kilka kroków bliżej i wtedy to zobaczył. Ślady – głębokie, nieregularne rysy na stalowej ścianie. I coś jeszcze… na podłodze błyszczał mokry, lepki ślad, jakby odciągnięty po ziemi ogon zostawił za sobą smugę.


Nagle rozległ się huk – coś uderzyło w drzwi od środka. Metal zatrząsł się pod siłą ciosu, a jeden ze strażników krzyknął.


– Wracajmy! – ryknął drugi, chwytając towarzysza. – Nie otwieramy tego, rozumiesz?!


Adam cofnął się w ciemność, serce waliło mu jak szalone. Wiedział już, że nocne szepty i kroki to nie były halucynacje. Na tej wyspie żyło coś, czego człowiek nie powinien oglądać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Stacja widmo

Ucieczka

Prawie randka