Epilog
Wyspa trwała w milczeniu.
Na powierzchni wciąż płonęły ogniska walki – wraki śmigłowców, ślady rozszarpanych ciał, echo ryku bestii, które rozbrzmiewało gdzieś w oddali. Tropikalny raj zamienił się w grobowiec.
Pod ziemią, w sercu kompleksu, Adam wciąż stał przed kapsułą.
Jego dłoń unosiła się ku pulsującej powierzchni, jakby coś większego niż on sam kierowało tym gestem. Srebrne oczy istoty patrzyły wprost na niego, a głos w głowie powtarzał jedno zdanie:
– Jesteś kluczem.
Czy oznaczało to wybawienie, czy zgubę – tego nie
wiedział.
Za plecami czuł echo drapania i wstrząsy stalowych drzwi. Bestia nie odpuszczała. Czas kończył się szybciej, niż bijące w jego piersi serce.
Adam zrozumiał, że znalazł się w miejscu, gdzie każdy wybór prowadzi w nieznane.
Podjąć rękę wyciągniętą przez to, co nieludzkie… czy zaufać tylko sobie i spróbować uciec, nim wszystko runie?
Wciągnął gwałtownie powietrze.
Zrobił krok naprzód.
A potem światło kapsuły rozbłysło
ostrzej.
Komentarze
Prześlij komentarz