Rdzeń projektu
Rozdział 24
Adam schodził coraz niżej. Drabina ciągnęła się w dół tak długo, że stracił poczucie czasu. Powietrze robiło się coraz zimniejsze, cięższe, przesycone metalicznym zapachem rdzy i czegoś, czego nie potrafił nazwać.
Wreszcie dotarł na dno.
Stopy osunęły mu się na gładką powierzchnię – nie betonową, lecz metalową, jakby cały poziom został zbudowany z jednej zwartej konstrukcji. Ściany połyskiwały srebrzystą barwą, oświetlone delikatnym, pulsującym światłem, które zdawało się dobywać z samej materii.
Adam rozejrzał się. To miejsce wyglądało inaczej niż wszystko, co widział wcześniej. Sterylne. Zbyt doskonałe. Jakby nie zbudowali tego ludzie.
Na końcu korytarza widniała masywna brama, ale tym razem bez paneli, bez zamków – tylko gładka powierzchnia, na której pulsował symbol „E”.
Adam podszedł ostrożnie, serce waliło mu w piersi. Gdy zbliżył się na kilka kroków, symbol rozjarzył się mocniejszym światłem. Brama odpowiedziała głuchym, głębokim pomrukiem – jakby całe pomieszczenie ożyło.
Powoli, bezszelestnie, płyty zaczęły się rozsuwać.
Za nimi rozciągała się ogromna sala. Sufit gubił się w mroku, a w centrum unosiła się konstrukcja, która wyglądała jak połączenie organicznego rdzenia i maszyny. Setki kabli i przewodów spływały z sufitu, oplatając coś, co przypominało pulsującą masę tkanki, zamkniętą w półprzezroczystej kapsule. Światło bijące z wnętrza było niemal hipnotyzujące – chłodne, srebrzyste, a jednocześnie żywe.
Adam podszedł bliżej, czując, że każdy krok przyciąga go coraz mocniej.
Nagle kapsuła drgnęła. Pulsowanie przyspieszyło, a z wnętrza dobiegł głuchy dźwięk – coś pomiędzy biciem serca a mechanicznym dudnieniem.
Adam zamarł.
I wtedy z głośników ukrytych w ścianach rozległ się głos. Nie nagranie, nie echo przeszłości – lecz chłodny, sztuczny głos, który zdawał się mówić prosto do niego:
– Podmiot ludzki wykryty. Analiza w toku.
Adam cofnął się instynktownie, ale kapsuła zareagowała. Jej powierzchnia stała się przezroczysta i Adam zobaczył coś w środku.
Nie potwora. Nie człowieka.
Coś pomiędzy.
Istota o humanoidalnej sylwetce, lecz całkowicie obcej anatomii – ręce zakończone zbyt długimi palcami, głowa otoczona czymś w rodzaju chitynowej korony, a oczy zamknięte, jakby spała. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała powoli, w rytmie pulsowania całej sali.
– Projekt E: Faza Ostateczna. Rdzeń biologiczny aktywny. – rozbrzmiał głos. – Czekano na ciebie.
Adam poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy.
– Na… mnie? – wyszeptał, choć nie miał pewności, czy istota mogła go zrozumieć.
Oczy w kapsule otworzyły się. Były srebrne, lśniące, całkowicie nieludzkie. Spojrzały prosto na niego.
I wtedy Adam poczuł coś jeszcze – głos w swojej głowie. Nie w uszach, lecz wewnątrz umysłu.
– Jesteś kluczem.
Komentarze
Prześlij komentarz